Legia Warszawa – Lech Poznań
Ekstraklasa
Ilość widzów: 29000
Data: sobota, 22 październik 2016 20:30
Lokalizacja: Warszawa
W meczu 13 kolejki Ekstraklasy w Warszawie doszło do klasyku, “derbów Polski” itp., czyli do starcia Legii Warszawa z Lechem Poznań. Co prawda oba zespoły w tym sezonie, są jak to się mówi “w mocnym środku tabeli” to jednak takie spotkania zawsze elektryzują.
I to spotkanie też takie było, chociaz do 88 minuty nic nie zapowiadało, że będziemy mieli do czynienia z taką, a nie inną końcówką tego meczu. Do tego czasu jedyną bramkę w meczu strzelił Nemanja Nikolić, i wydawało się, że Legia dowiezie to minimalne zwycięstwo do samego końca. Wtedy jednak w polu karnym Legii wycięty został Maciej Makuszewski, a jedenastkę na bramkę zamienił Marcin Robak. Podczas gdy większość Lechitów cieszyła się z wyrównania, po piłkę do bramki wskoczył Dawid Kowancki, chcąc aby gra zaczęła się jak najszybciej. Tam jednak duszenie gilotynowe zapragnął na nim poćwiczyć, bramkarz Legii Arkadiusz Malarz i z tego wywiązała się ogromna awantura. No bo nie da inaczej się nazwać tego, skoro do akcji wkraczają absolutnie wszyscy nawet z graczami i trenerami z ławek rezerwowych. Jednym z najodważniejszych w tej całej zadymie był rezerwowy golkiper Kolejorza, Jasmin Buric, który jasno sprecyzował Malarzowi co myśli o jego zachowaniu. Sędzia, gdy sytuacja została opanowana postanowił ukarać Buricia czerwoną kartką. O dziwo, Malarz otrzymał tylko kartkę zółtą.
No i ponownie wydawało się, że emocji już starczy, spotkanie zakończy się remisem….a wtedy po strzale Łukasza Brozia, do odbitej piłki przez Matusa Putnockiego dopadł Kasper Hamalainen i wpakował ją do siatki. Jeśli dodamy do tego, że zrobił to właśnie Kasper plus to, że do piłki dopadł z dość sporego spalonego to obraz tej końcówki dla Lecha i jego fanów był arcydramatyczny.
Legia więc po pogromie w Madrycie, moralnie zapewnie poszła do przodu po tym meczu, a Lech traci kolejne punkty w końcówce. Taktyka trenera Bjelicy, bez nominalnego napastnika chyba nie zdała egzaminu. Robak, jest jaki jest, ale przynjamniej do startu nowej rundy musi po prostu wychodzić w pierwszym składzie na szpicy, innego wyjścia nie ma. Zimą, wyjścia nie ma też zarząd, musi w końcu kupić nowego napastnika. Mam nadzieję, że obejdzie się bez mydlenia oczu, w stylu “Nicki Bille po kontuzji wraca do gry, dajmy mu szansę, mamy teraz trzech napastników.”
Zapraszamy jeszcze na galerię zdjęć zrobioną dla nas przez Adama Piechowiaka.