Wiara z Landów: Grzegorz Krawczyk – Dobra atmosfera wokół klubu to główne zadanie prezesa

Wiara z Landów: Grzegorz Krawczyk – Dobra atmosfera wokół klubu to główne zadanie prezesa

Dlaczego Huragan Pobiedziska był w III lidze tylko przez rok? W jakim wieku można zostać prezesem klubu piłkarskiego? Czego potrzebuje zarząd, by dobrze prowadzić klub? Czy w piłce faktycznie rządzi pieniądz? W kolejnym odcinku “Wiary z Landów” były prezes Huraganu Pobiedziska, Grzegorz Krawczyk.

Według strony Huraganu, na dzień dzisiejszy jesteś koordynatorem pierwszego zespołu. Na czym konkretnie polega Twoja rola w klubie?

Na chwilę obecną nie pełnię żadnej oficjalnej roli w Huraganie. W ubiegłym roku w klubie była trudna sytuacja, nie było chętnych do stworzenia nowego zarządu. Wtedy osoby będące najbliżej klubu zadeklarowały swoją pomoc dla Huraganu. W tym gronie byłem miedzy innymi ja. Z różnych przyczyn nie chciałem po raz kolejny angażować się w to oficjalnie, jako prezes czy członek zarządu. Po prostu jeżeli miałem czas i wiedziałem, jak pomóc, to pomagałem klubowi.

Wspomniałeś o osobach będących najbliżej klubu. Dla wielu mieszkańców Pobiedzisk Twoje nazwisko w ostatnich latach stało się niemal nierozerwalne z nazwą Huragan. To jest związek od kołyski aż po grób?

Faktycznie, z Huraganem jestem związany od zawsze. Jak przez mgłę pamiętam drugą połowę lat dziewięćdziesiątych. Pierwszy mecz, który dobrze kojarzę, to baraż o awans do IV ligi z Sokołem Rakoniewice, grany na Olimpii w Poznaniu, w 1997 roku. Natomiast zdecydowanie lepiej pamiętam wydarzenia od momentu największego sukcesu klubu w historii, czyli awansu do III ligi w 2000 roku.

Huragan w 2000 roku to była niesamowita ekipa. Podstawowym napastnikiem był Waldemar Przysiuda, który trzy lata później został bohaterem pierwszego meczu Lecha po powrocie do ekstraklasy, strzelając dwie bramki.

Był też Czesław Jakołcewicz, który grał i był pierwszym trenerem Huraganu. Był Piotr Jacek, który po odejściu z Pobiedzisk zagrał kilkadziesiąt spotkań w ekstraklasie. Było też kilku innych mniej znanych zawodników, ktorzy mieli jakieś pojedyncze mecze zagrane na najwyższym szczeblu w Polsce. W Pobiedziskach był w tamtym okresie nawet Brazylijczyk Marcos, który odszedł do Stomilu Olsztyn, ale tam nie zadebiutował w Ekstraklasie.

Tacy zawodnicy raczej nie grali za stypendia sportowe. Kto finansował klub w tamtych czasach?

Burmistrzem Pobiedzisk w tamtych czasach był śp. Pan Krzysztof Wojdanowicz. Sam pewnie dobrze wiesz, że tam gdzie jest przychylność władzy do piłki nożnej, czy ogółem do sportu, tam się coś więcej dzieje. Nawet w ekstraklasie są kluby, których budżety są oparte na środkach pozyskanych z miejskiej kasy.

Huragan zagrał jeden sezon w III lidze. To były czasy starego systemu rozgrywek, kiedy III liga faktycznie była III poziomem, wyżej były już tylko dwa poziomy centralne. Do utrzymania zabrakło 2 punktów, choć po jesieni wydawało się, że Huragan może skończyć sezon w środku stawki. Co się stało na wiosnę?

Ja mogę mówić tylko z perspektywy kibica, bo miałem wtedy dwanaście lat. W drugiej rundzie była karuzela trenerów, jakiej nie powstydziłby się sam Janusz Wojciechowski. Trenera Jakołcewicza, który został asystentem w Lechu Poznań, zastąpił zimą Krzysztof Pawlak. Pawlak w klubie jeszcze dobrze się nie rozpakował, a w jego miejsce przyszedł chyba Leszek Partyński. W tamtym sezonie trenerem był też przez jakiś czas Mariusz Niewiadomski. Brak stabilizacji w tej kwestii na pewno nie pomagał drużynie.

2

Miejsca Huraganu w tabeli III ligi w sezonie 2000/2001. Do pewnego momentu wszystko było pod kontrolą

W bramce Huraganu w kilku meczach stał Michał Kokoszanek. W 1999 roku to był podstawowy bramkarz Lecha Poznań. Został wtedy bohaterem kibiców Legii, puszczając strzał Jacka Zielińskiego z połowy boiska. Jak mocno przyczynił się do spadku Huraganu z III ligi?

Kokoszanek przyszedł do nas na wiosnę i został pierwszym bramkarzem. W meczu z Gopalnią Inowrocław prowadziliśmy 3:0, mogliśmy wyżej. W drugiej połowie Kokoszanek wpuścił trzy bramki, przy każdej z nich mógł się zachować trochę lepiej. To był jego trzeci czy czwarty mecz w Huraganie, z pewnością ostatni. Kokoszanek był już wtedy w dołku, po parunastu miesiącach wyjechał na Wyspy Owcze. Z Gopalnią zremisowaliśmy 3:3. Jak wcześniej wspomniałeś, do utrzymania w III lidze zabrakło dwóch punktów. Może to były właśnie te dwa oczka.

Huragan spada z III ligi i przez jakiś czas utrzymuje się w IV lidze, ale w 2007 roku spada jeszcze niżej, do klasy okręgowej. Po pierwszym sezonie w okręgówce mamy reorganizację rozgrywek i klub nagle ląduje na szóstym poziomie. Dość szybki zjazd na peryferia futbolu.

Faktycznie, były problemy z odnalezieniem się w rzeczywistości po spadku z III ligi. Zmiany prezesów, przekształcenia struktury klubu. Do tego wszystkiego reorganizacja rozgrywek spadła na nas w najgorszym momencie i tak to się wszystko potoczyło. Zmieniły się władze w gminie, które nie wspierały już klubu tak mocno jak poprzednicy. To jest o wiele szerszy problem, ponieważ w polskiej piłce nie da się przeskoczyć pewnego poziomu ligowego bez znaczącego wsparcia władz samorządowych. Ten problem szczególnie widać w naszym regionie – Wielkopolska jest przecież bogatym województwem, a na szczeblu centralnym grają tylko Lech i Warta, a o miano trzeciej siły regionu rywalizują kluby z III ligi. Prywatne firmy zazwyczaj nie są zainteresowane mocnym inwestowaniem w kluby regionalne, a żaden zespół nie awansuje do III ligi bez odpowiednich środków. To wszystko wygląda trochę jak błędne koło.

W trakcie tych wszystkich zawirowań i kolejnych spadków Huraganu, stopniowo zmieniała się Twoja rola w klubie. Początkowo byłeś kibicem, potem zacząłeś ogarniać stronę internetową i klubową gazetkę. Kiedy zacząłeś oficjalną współpracę z klubem?

Sekretarzem zarządu zostałem w 2009 roku. Tak jak wspomniałeś, zajmowałem się głównie stroną internetową, ale pomagałem też w wielu innych kwestiach. Co do gazetki, to w sumie w niewielkim stopniu przy niej pracowałem. Jej pomysłodawcy to Michał Walkowiak i mój brat Paweł, dzięki którym w to wszystko się wplątałem. W 2011 roku stało się jak się stało i zostałem prezesem klubu, tworząc między innymi z Pawłem i Michałem nowy zarząd.

W wieku 22 lat zostałeś prezesem Huraganu. Klubu, który niezbyt dobrze radził sobie na szóstym poziomie ligowym, kończąc sezon na 9 miejscu. Wiele osób nie podjęłoby się tego zadania w Football Managerze, Ty spróbowałeś w realnym życiu.

Decyzję podjąłem po rozmowach z ówczesnym prezesem oraz trenerem seniorów Włodkiem Watrasem, który zresztą do dziś pracuje w klubie jako trener młodzieży. Ustaliliśmy wtedy, że jest jakaś wizja, że można spróbować poprowadzić ten klub inaczej, że są osoby chętne to robić i poświęcić Huraganowi trochę więcej czasu. Podjąłem taką decyzję i na pewno jej nie żałuję, bo to ciekawe doświadczenie, które teraz pomaga mi między innymi w życiu zawodowym. Na przykład mając niespełna 23 lata musiałem zwolnić trenera. Ciężko powiedzieć starszemu od siebie człowiekowi, że tak po prostu go zwalniasz.

Kiedy zostałeś prezesem, przerwałeś karierę sędziego piłkarskiego. Nie chciałeś łączyć tych dwóch funkcji?

To nie była kariera, raczej bardzo krótka przygoda (śmiech). Chciałem, wysyłałem nawet pisma do ówczesnego prezesa Kolegium Sędziów, Jacka Kłodzińskiego, z pytaniem, czy mogę łączyć prezesowanie z sędziowaniem. Odpowiedź była negatywna i z perspektywy czasu się z tego cieszę, bo na samo bycie prezesem brakowało mi czasu.

W pierwszej rundzie Twoich rządów Huragan zajmuje 2 miejsce w lidze i przegrywa baraże o awans. Rok później było trzecie miejsce w lidze po pechowej końcówce sezonu.

Prezesem zostałem w marcu 2011 roku, pierwsza runda była bardzo udana, dzięki czemu załapaliśmy się do baraży. To były rozgrywki o niespotykanej formule, graliśmy ze Spartą Złotów we Wróblewie i z Czarnymi Wróblewo w Złotowie, natomiast Sparta grała z Czarnymi mecz w Pobiedziskach. Ostatecznie, do IV ligi awansowała Sparta. Skoro było drugie miejsce, to założyliśmy sobie, że awansujemy w kolejnym sezonie. Nie wszystko poszło tak jak trzeba, stąd tylko trzecie miejsce rok później. Warto też dodać, że po czasie ktoś w związku poszedł po rozum do głowy i wycofał się z tych baraży, które były kuriozalne szczególnie z punktu widzenia kibiców, bo nie mogli na swoim stadionie wspierać swojej drużyny.

Udało się rok później, bo sezon 2012/13 to już pewne prowadzenie w lidze przez praktycznie całą wiosnę, zwieńczone awansem do IV ligi i okraszone finałem Pucharu Polski w okręgu, przegranym 0:2 z Tarnovią Tarnowo Podgórne.

Po porażce we wspomnianym sezonie, bo trzecie miejsce traktowaliśmy jak porażkę, stwierdziliśmy, że potrzebna jest świeża krew w drużynie. Przyszło kilku nowych zawodników, którzy znacząco w tym awansie pomogli, pojawił się też nowy trener – Krzysztof Pancewicz. W lidze faktycznie prowadziliśmy przez prawie całą wiosnę, natomiast przez cały ten czas czuliśmy na plecach oddech Kotwicy Kórnik. Dopiero w przedostatniej kolejce Huragan wygrał w Kobylnicy, a Kotwica przegrała w Witkowie, co dało nam awans do IV ligi. To był świetny okres dla każdego kto był w klubie, bo widzieliśmy, że praca i czas, które włożyliśmy w Huragan, nie poszły na marne. Przyszedł czas na wspólne świętowanie naszego sukcesu… (śmiech)

3

Prezes oklaskuje drużynę po upragnionym awansie do IV ligi

Huragan w tamtym okresie to nie tylko bardzo dobre wyniki. To również szeroko pojęty marketing. Gadżety, konkursy dla kibiców, nowi sponsorzy. W wielkopolskiej piłce mówiło się wtedy, że organizacyjnie Huragan był na poziomie nawet III ligi. Skąd pomysł na aż takie zaangażowanie się w klub, który balansował pomiędzy piątym i szóstym poziomem rozgrywek?

Tak jak mówiłem, kiedy zostałem prezesem, zmienił się też cały zarząd. Nie były to osoby z przypadku, tylko wyselekcjonowana grupa, której zależało na rozwoju Huraganu. Samemu na pewno nie zrobiłbym tych wszystkich wspomnianych rzeczy, to była nasza wspólna praca. Ważną rolę w tego typu klubach odgrywają zaangażowani rodzice dzieci z grup młodzieżowych, którzy oferują swoją pomoc. Naszym celem był nie tylko rozwój sportowy drużyny, ale również stworzenie odpowiedniej atmosfery, otoczki wokół klubu, która pozwoliłaby na pozyskiwanie pieniędzy od sponsorów. Początkowo było tych pieniędzy z zewnątrz mało, finalnie doszliśmy do sytuacji, w której fundusze pozyskane z gminy stanowiły mniej niż połowę budżetu Huraganu. To było ewenementem na skalę okręgówki czy czwartej ligi. Pod koniec mojego prezesowania pomagało nam około 50 firm, w różnej formie. Zawodnicy widzieli, że organizacyjnie klub nie ma problemów, więc też grało im się lepiej.

Wejście do IV ligi wymagało zwiększenia środków. Jaka jest różnica między budżetem w klasie okręgowej i w IV lidze?

Ta różnica nie jest wcale taka wielka, o wiele większa jest pomiędzy A-klasą a okręgówką, nie wspominając o różnicy między IV i III ligą, bo to przepaść, którą potrafi przeskoczyć bezproblemowo zaledwie kilka klubów. Różnica między okręgówką i IV ligą to, na oko, 15-20%. Rosną stawki dla sędziów, zwiększają się wydatki ponoszone na rzecz związku, pojawiają się też dalsze wyjazdy na mecze. Nasz budżet w IV lidze to było 200-220 tysięcy złotych w skali roku. To były jednak pieniądze przeznaczone na działalność całego klubu, czyli: pensje trenerów, szkolenie młodzieży, wyjazdy wszystkich drużyn na mecze. Nie było u nas nigdy żadnych stypendiów, piłkarze grali za premie meczowe. Zaczynaliśmy od pewnego pułapu finansowego i te premie stopniowo wzrastały, co też traktuję jako sukces naszego zarządu.

Dla mnie to oczywiste, że w IV lidze są tylko premie, nie ma stałej pensji. Nie można się utrzymywać z gry w piłkę na piątym poziomie rozgrywek.

Też byłem zwolennikiem takiego rozwiązania, bo to jest jednak dodatkowe zajęcie zawodnika, jego hobby. Z drugiej strony nie zawsze jest kolorowo, różne są wyniki i nie zawsze się wygrywa. Natomiast zawodnik poświęca swój czas i zdrowie, żeby reprezentować miasto i klub. Stąd powinien mieć zapewnione jakieś symboliczne przychody, co jest swego rodzaju rekompensatą za poświęcony czas.

“Po co Huraganowi pieniądze na szkolenie juniorów, skoro ostatni poważny piłkarz z Pobiedzisk to Ślusarski”. Dla wielu ludzi w mieście brak wychowanków Huraganu na boiskach wyższych lig to największa porażka władz klub i dowód na to, że nie warto wydawać na ten zespół gminnych funduszy.

Dobrze wiemy, że nie można tak patrzeć na szkolenie młodzieży. W Huraganie trenuje teraz około 150 juniorów, w drużynie seniorów 15 zawodników to wychowankowie. To są ludzie reprezentujący miasto. Gdyby klubu nie było, może siedzieliby na rynku i raczyli się różnymi trunkami. Nie w każdym mieście wychowa się nowy Lewandowski, chodzi przede wszystkim o to, żeby wyrwać te dzieciaki z domu, żeby zająć im czas czymś innym niż komputer.

Nie jest tajemnicą, że nie układało się Twojemu zarządowi z władzami gminy. Czego nie mogłeś się od włodarzy doprosić?

Problem w Pobiedziskach jest cały czas ten sam – w mieście nie ma piłkarskiego zaplecza. Damian Łukasik był trenerem klubu w latach 2001-2002, a pod koniec ubiegłego roku został nim ponownie. Przyjechał do Pobiedzisk po tak długiej przerwie i mówi: “Panowie, tu się przez piętnaście lat nic się nie zmieniło. Orlika wam tylko wybudowali, ale to wszędzie stoi”. W Huraganie mogłoby być dużo więcej roczników juniorów, mi zawsze marzyła się sekcja dziewczyn. Ale jak to zrobić, skoro mamy do dyspozycji jedną płytę, która już teraz jest wykorzystywana ponad stan.

4

Jedyna pełnowymiarowa płyta piłkarska w Pobiedziskach

Ostatecznie w 2015 roku zrezygnowałeś z funkcji prezesa. Głównym powodem był brak porozumienia z władzami miasta?

To jest dłuższa historia, bo przez te 4,5 roku poświęcałem się temu bez reszty. Kosztem studiów, kosztem życia prywatno-rozrywkowego. Potrafiłem nie jechać na egzamin, bo ogarniałem coś w Huraganie. Tego wszystkiego na raz zrobiło się za dużo: seniorzy, młodzież, sponsorzy, prowadzenie strony itp. Na zarządzanie klubem poświęcasz tyle czasu, co na zarządzanie małą firmą. Moim zdaniem w klubie musi być zatrudniona osoba, na jakąś część etatu, która po prostu w nim będzie. Do odbierania telefonów, do ogarniania finansów, papierów, wniosków i innych takich spraw.

Wygląda to tak, jakby nad Huraganem stał szklany sufit, do którego Ty kilka razy się zbliżyłeś. Po którymś podejściu zauważyłeś, że dając z siebie maksimum, sam go nie przebijesz.

Zgadza się. Prawie wszystko było na barkach naszego zarządu. Sami robiliśmy materiały promocyjne, sami je drukowaliśmy, sami projektowaliśmy gadżety. Nastąpiło zmęczenie materiału i podjęliśmy decyzję o rezygnacji zarządu. Bez wsparcia, ale przede wszystkim zrozumienia z zewnątrz, nie dało się pewnych spraw przeskoczyć.

Zrezygnowaliście pół roku po zmianie władz w gminie. Zbieżność dat raczej nie była przypadkowa.

Liczyliśmy na zmianę w kontaktach z włodarzami miasta po wyborach, ja sam kandydowałem na radnego. Zmiana władz nic nie dała, skończyło się nawet gorzej, ale myślę, że nie warto o tym pisać.

Jedną z ostatnich rzeczy, jaką stworzyłeś w czasach prezesury, to organizacja Pobiedzisko-Kostrzyńskiej Ligi Piłki Nożnej.

Taka amatorska liga przy Huraganie zawsze mi się marzyła, pojawiła się szansa na stworzenie tego przy współpracy ze stowarzyszeniem Walka Kostrzyn oraz jednym z kolegów, rodzicem zawodnika naszego klubu, któremu również mocno zależało na powstaniu takich rozgrywek. Sam bym tego nie ogarnął, a w „dwójkę”, mowa przecież o dwóch klubach, poszło o wiele łatwiej. Pierwszy sezon uważam za sukces, o dalszych losach się nie wypowiadam, bo nie brałem już przy tym udziału. Szkoda, że liga skończyła się po drugiej edycji. Swoją drogą, tego typu inicjatywy mogłyby wychodzić od instytucji samorządowych, jak na przykład Ośrodki Sportu i Rekreacji. Dbanie o aktywność fizyczną mieszkańców to między innymi ich zadanie.

Jakie powinny być zatem cele dobrze zarządzanego klubu, takiego jak na przykład Huragan za Twojej prezesury. Miasteczko, jedyny klub w gminie, brak wyjątkowo hojnego sponsora. IV liga, III liga?

Wszystko zależy od tego, co chcesz osiągnąć. W piłce są dwie możliwości awansu wyżej. Możesz założyć sobie plan kilkuletni. Wtedy ściągasz 4-5 zawodników z zewnątrz, ogranych gdzieś wyżej. Uzupełniasz kadrę wychowankami i stopniowo pniesz się w górę. Możesz też stwierdzić: “Dobra, w tym sezonie robimy awans” i ściągnąć 15 zawodników z zewnątrz, płacąc im normalną pensję. Do realizacji pierwszej drogi potrzebujesz niesamowitej ilości czasu i pracy. Do realizacji drugiej ścieżki potrzeba głównie pieniędzy, które i tak nie gwarantują osiągnięcia sukcesu.

Ustaliliśmy, że prezes klubu w niższych ligach musi mieć: dużo czasu, pasję, dobre stosunki z gminą i stabilne źródło finansowania. Coś jeszcze?

Zapomniałeś o jednej rzeczy, zdecydowanie najważniejszej. Twoi najbliżsi współpracownicy, ludzie z zarządu, to nie mogą być przypadkowe osoby z łapanki. Klub nie osiągnie niczego, jeżeli już na szczeblu władzy będą tarcia. Po za tym, żeby dobrze prowadzić zespół, nie można myśleć tylko o pierwszej drużynie. Klub jest jak wielka rodzina. Jeżeli będziesz skupiał się na wybranej części tej rodziny, pojawią się tarcia pomiędzy pozostałymi częściami, a tą faworyzowaną. Ostatnią rzeczą, o której trzeba pamiętać, prowadząc klub w regionie, jest nasze hasło: “Stawiamy na swoich”, które wspólnie wymyśleliśmy i zrobiliśmy z niego coś w rodzaju strategii klubu. Zespoły w małych miastach są po to, żeby promować miejscowych piłkarzy, pod warunkiem, że ci piłkarze sami tego chcą, a z tym bywa różnie. Ale też nie jest tak, że przyjezdni zawodnicy są niepotrzebni. Często dają drużynie więcej, starają się bardziej od wychowanków. Ale podstawa to mieszkańcy gminy. Ten klub ma być dla nich.

5

Obóz Huraganu w Nowej Rudzie – jeden z większych sukcesów organizacyjnych zarządu, sfinansowany w całości ze środków pochodzących od prywatnych sponsorów

Po Waszym zarządzie nastał nowy. Zmiana warty nastąpiła bezproblemowo?

Mi zależało na tym, żeby nie zostawić klubu ludziom obcym. Nowy zarząd to były osoby, które działały w Huraganie wcześniej, głównie przy grupach juniorskich. Wypatrzyłem ich podczas mojej prezesury jako tych najbardziej udzielających się.

Twoi następcy zrezygnowali z prowadzenia klubu w ubiegłoroczne wakacje. Jak bliskie prawdy były doniesienia, że Huragan nie wystartuje w lidze?

Po trzech czy czterech terminach walnego zebrania nie udało się wybrać zarządu i dopiero po długich rozmowach wybrano nowego prezesa, tak zwanego kryzysowego. Został nim Pan Andrzej Ritter – były piłkarz, wieloletni trener młodzieży, osoba związana z klubem od kilkudziesięciu lat. Natomiast gdyby nikt nie zgodził się na bycie prezesem, to szczerze mówiąc nie wiem, jak wyglądałaby egzystencja klubu pod względem formalnym. To była bardzo rzadka sytuacja, ponieważ dalsze istnienie drużyny nie do końca zależało od środków finansowych, bo te w jakiejś części były zabezpieczone, a od skomplikowanej sytuacji prawnej. Po prostu nie miałby kto podpisywać dokumentów, realizować płatności itp.

Jak ocenisz zakończoną rundę w wykonaniu Huraganu?

Runda była trudna, przez długi czas byliśmy na ostatnim miejscu. Po awansie do IV ligi zajęliśmy piąte miejsce, a stara piłkarska prawda mówi, że dla beniaminka najważniejszy jest drugi sezon. Już wtedy było ciężko, zimą drużyna pojechała na obóz przygotowujący do walki o utrzymanie i tą walkę wygrała. W ubiegłym sezonie utrzymaliśmy się, można powiedzieć „fuksem”, byliśmy ostatnią drużyną nad czerwoną kreską. Skoro wszystkie gorsze zespoły spadły, a my mieliśmy problemy organizacyjne latem, to sytuacja jest jaka jest.

Wspomniałeś, że trenerem został Damian Łukasik. To duża zmiana w porównaniu do Łukasza Kubzdyla, czy święcącego z drużyną triumfy Krzysztofa Pancewicza. Łukasik to przecież człowiek, który cztery razy był Mistrzem Polski.

Do dzisiaj ludzie nie dowierzają, że w 2014 roku zwolniliśmy trenera Pancewicza, który zrobił awans do IV ligi, finał okręgowego Pucharu Polski i zajął 5 miejsce w IV lidze jako beniaminek. Następcą trenera Pancewicza, który na pewno zapisał się w historii naszego klubu, został Jakub Ostrowski. Czasem w drużynie konieczny jest wstrząs, jakiś nowy impuls. Jednym z możliwych rozwiązań takiej sytuacji jest zmiana szkoleniowca. Nie wymienisz przecież od razu połowy składu, tym bardziej w klubie działającym w takich, a nie innych realiach. Czasem potrzebny jest dobry wujek, bardziej kolega niż przełożony. W innym przypadku lepszy będzie zamordysta jak Czerczesow. Jeżeli widzisz, że kontakty na linii trener-drużyna nie są najlepsze, trzeba to szybko zakończyć, bo inaczej sytuacja będzie nie do odratowania. Inna sprawa, że praktycznie z każdym trenerem z którym współpracowaliśmy mam kontakt, od każdego można było się czegoś nauczyć, każdy z nich miał swój wkład w rozwój i historię tego klubu, za co mogę im tylko podziękować.

20 stycznia wybory nowego zarządu Huraganu Pobiedziska, w miejsce kryzysowego. Czy Grzegorz Krawczyk wejdzie w skład nowego zarządu, albo zostanie ponownie prezesem klubu?

Pomidor.

Rozmawiał JAN WÓJTOWICZ

Podziękowania dla cukierni Pana Jacka Grzeczki w Pobiedziskach za umożliwienie przeprowadzania wywiadu.

foto – http://huraganpobiedziska.pl/index.html oraz archiwum prywatne

Recent Posts

Instagram

 

PF.jpg

budzik

 

 

mojfyrtel logo png

 mojeWronkiWersjaPlakatowa 2

 

 

Chcesz nas zaprosić na mecz swojej drużyny?

A może chciałbyś do nas dołączyć?

W tych i w każdych innych sprawach pasujących do tematyki strony piszcie śmiało na:

[email protected]