Lider Swarzędz – Maratończyk Brzeźno
A-klasa
Grupa: Poznań I
Ilość widzów: ok. 60
Data: niedziela, 09 kwiecień 2017 12:00
Lokalizacja: Swarzędz
W minioną niedzielę cała Wielkopolska, a pewnie i cała piłkarska Polska żyła meczem Lecha Poznań z warszawską Legią. Popołudniowe spotkanie przy ulicy Bułgarskiej jak zawsze cieszyło się ogromnym zainteresowaniem i bilety rozeszły się w ekspresowym tempie. Nieco mniej osób pofatygowało się kilka godzin wcześniej na inny miejski stadion, oddalony tylko kilka kilometrów od tego poznańskiego. Grupa około 60 sympatyków piłki nożnej zebrała się w samo południe na nowym obiekcie w Swarzędzu. W ramach 16 kolejki pierwszej grupy poznańskiej A-klasy swój mecz rozgrywał lokalny Lider, a ich przeciwnikiem była drużyna Maratończyka Brzeźno.
Po 15 kolejkach sytuacja obu drużyn była bardzo podobna. Lider z 19 punktami zajmował 9 miejsce, a jedno miejsce niżej ulokował się Maratończyk. Zwycięstwo mogło wywindować jedną z drużyn nawet na 6 miejsce.
Mecz rozpoczął się z małym poślizgiem. Drużyna Maratończyka czekała na bramkarza, któremu udało się dojechać dopiero w 11 minucie meczu. Spotkanie rozpoczęło się źle dla gospodarzy. W pierwszej akcji ucierpiał jeden z zawodników i już w 1 minucie musiał opuścić boisko. Jak okazało się później to była jedna z niewielu złych informacji dla Lidera. Swarzędzanie od początku narzucili swój styl gry. Praktycznie od pierwszej minuty to oni atakowali i stwarzali sobie sytuacje bramkowe. Wysoko ustawiona defensywa Maratończyka nie mogła poradzić sobie z szybkimi zawodnikami gospodarzy. W 14 minucie po podaniu za obrońców gości wynik spotkania otworzył Maciej Jakubek. 2 minuty później Lider miał niemal identyczną sytuację, jednak nie skończyła się ona bramką. Długo nie było trzeba czekać na podwyższenie. W 18 minucie gospodarze przeprowadzili akcję lewym skrzydłem. Podanie po ziemi przeciął jeden z gości, piłka jednak zamiast za boiskiem wylądowała w bramce. Gospodarze nie ustępowali w atakach chcąc jak najbardziej wykorzystać kiepską dyspozycje Maratończyka. W 20 minucie zabrakło skuteczności, piłka po strzale Adriana Małka trafiła w słupek. Po 25 minutach było już 3-0. Pojedynek z bramkarzem wygrał kapitan swarzędzkiej drużyny Mateusz Korcz. Goście przypomnieli kibicom, że też są na boisku minutę później, oddali pierwszy strzał, ten był jednak nieudany. Chwilę później na indywidualną akcję lewą stroną zdecydował się Adrian Małek. Minął obronę, a gdy został do pokonania jedynie bramkarz wcisnął piłkę przy krótkim słupku. Niecałe pół godziny gry, a wynik 4-0. Nic nie zapowiadało żeby Maratończyk miał wstać z kolan, można było wymienić może 4/5 zawodników po których widać było chęć do gry, reszta jakby myślami była zupełnie w innym miejscu. W 34 minucie sędzia asystent poprosił do siebie głównego arbitra. Ten po krótkiej konsultacji wyrzucił na trybuny jednego z członków sztabu szkoleniowego Lidera. Co tam się stało? Tego nie wiem, ale przy takim wyniku i bardzo dobrej grze swojego zespołu nawet niemiły komentarz w stronę sędziego byłby dziwny. Stając jednak w obronie wyrzuconego mogę napisać, że spotykałem się z bardzo absurdalnymi powodami oddelegowania na trybuny. Taki urok niższych lig. Do pierwszych 45 minut sędzia doliczył jeszcze 3 i w ostatniej akcji kolejną bramkę strzelili gospodarze. Wynik do przerwy… 5-0.
Na drugą połowę piłkarze Lidera wyszli jakby wciąż było 0-0. Nie cofnęli się do obrony, wciąż atakowali z nadzieją na 6 bramkę. W 51 minucie ta sztuka się udała. Minęły zaledwie 3 minuty a swarzędzanie cieszyli się z 7 bramki. Tym razem błąd popełnił napastnik gości, który chcąc wycofać piłkę podał ją do przeciwnika. Po tej bramce gospodarze spuścili z tonu. Coraz częściej do głosu dochodzili goście. Między 57 a 60 minutą mieli aż 3 okazje do strzelenia bramki, za każdym razem na drodze piłki stawał obrońca lub bramkarz Lidera. Można powiedzieć, że mecz się wyrównał. Lider nie musiał już grać na pełnych obrotach, Maratończyk nie chciał. W 88 minucie goście strzelili bramkę honorową. Po dośrodkowaniu z lewej strony piłkę głową do bramki skierował Mateusz Sobkowiak. Ostatnie słowo należało i tak do gospodarzy. W doliczonym czasie gry wynik ustalił Adrian Małek, który w tym meczu strzelił aż 4 bramki.
Wybierając się na mecz byłem pewien, że będzie to wyrównany pojedynek, a o wyniku zadecydują szczegóły. Nie spodziewałem się aż tak dobrej gry Lidera i aż tak słabej Maratończyka. Młodzi, wybiegani i szybcy gospodarze taką grą powinni walczyć o znacznie wyższe miejsce. Maratończyka znam ze znacznie lepszej strony i wiem, że mógł to być tylko wypadek przy pracy.
Lider awansował jedynie o jedną pozycję w tabeli, ma 22 punkty, tyle samo co Phytopharm Klęka i Pogoń Książ Wielkopolski. Maratończyk utrzymał się na 10 pozycji, ale jeśli myśli o spokojnym utrzymaniu się w lidze musi zacząć wygrywać. W przyszłym tygodniu do Swarzędza przyjeżdża lider z Kamionek. Mecz zapowiada się bardzo ciekawie. Avia to solidny zespół z aspiracjami na awans do okręgówki, jednak Lider w takiej formie jak w niedzielę może im to zadanie utrudnić. Maratończyk podejmie na własnym boisku ligowego outsidera – Polonię Poznań. To najlepsza okazja żeby przełamać złą passę i zacząć wygrywać.