Maratończyk Brzeźno – Warta II Śrem
A-klasa
Grupa: Poznań I
Ilość widzów: 30
Data: sobota, 15 październik 2016 15:00
Lokalizacja: Brzeźno
Mecz Maratończyka Brzeźno z Wartą II Śrem wybrałem nieprzypadkowo. Obie drużyny w jakimś stopniu są związane z klubem w którym działam- Meblorzem Swarzędz. Gospodarze sobotniego meczu prowadzeni są przez tego samego trenera co Meblorze i to dzięki niemu piłkarze obu zespołów w ostatnich miesiącach mocno się zintegrowali.
Niewiele brakuje aby w Brzeźnie okrzyknięto Waldka Sadysia świętym, a przy wjeździe na boisko ustawiono jego pomnik. To właśnie trener Sadyś wprowadził Maratończyka w sezonie 2009/2010 do A-klasy, a po dwóch latach walczył w barażach do okręgówki. Później trener odszedł z klubu, a jak bardzo był potrzebny w Brzeźnie można było się przekonać w zeszłym sezonie. Dyspozycja Maratończyka była fatalna, już tylko cud mógł uratować drużynę od spadku do B-klasy. Wtedy do szatni znów wkroczył Waldemar Sadyś, w 9 kolejkach Brzeźno zdobyło 19 punktów i utrzymało się w A-klasie.
Przeciwnikiem Maratończyka była druga drużyna Warty Śrem. W zeszłym sezonie przyjemnie było oglądać grę młodych Warciarzy na boiskach B-klasy. Awansowali oni z pierwszego miejsca i byłem przekonany, że w A-klasie będą w górnej części tabeli. Póki co 11 pozycja mocno mnie dziwiła, dlatego zdecydowałem się zobaczyć na własne oczy co zmieniło się w grze piłkarzy ze Śremu.
Co ciekawe obie drużyny zagrały ze sobą w sezonie 2009/2010. Oczywiście skład personalny Warty jest już zupełnie inny, a i w drużynie Maratończyka doszło do zmian, jednak w historii zapisały się dwa bezpośrednie spotkania. W Brzeźnie górą byli gospodarze, natomiast w Śremie drużyny podzieliły się punktami.
Od pierwszej minuty do ataku ruszyli goście. Zawodnicy Warty przedzierali się przed pole karne Maratończyka jednak brakowało pomysłu na wykończenie akcji. Pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie w 17 minucie. Piłka po dośrodkowaniu z prawej strony trafiła wprost na główkę jednego z zawodników ze Śremu. Ten nie trafił czysto i piłka poszybowała nad bramką gospodarzy. Ta akcja dała sygnał Maratończykom, że czas wziąć się do roboty. Zaczęli atakować częściej, ale groźnych dośrodkowań z prawej strony boiska nie potrafili wykorzystać napastnicy z Brzeźna. Po części winą mogą obarczać bramkarza Warciarzy, bo gdyby nie jego dobra dyspozycja na pewno o gola byłoby łatwiej. Po chwili kolejny raz mogłem przekonać się, że stwierdzenie „niewykorzystane sytuacje się mszczą” jest prawdą. W 26 minucie pięknym strzałem zza pola karnego popisał się Mateusz Pietrowski i wyprowadził drużynę Warty na prowadzenie. Gospodarze nie dali rywalom długo cieszyć się bramką. W 30 minucie wyrównał Mateusz Grajewski. Do przerwy Maratończyk próbował jeszcze podwyższyć, swoją szansę mieli również Warciarze, ale nikomu ta sztuka się nie udała.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli gospodarze, widać było jak bardzo zależy im na komplecie punktów. W niektórych sytuacjach brakowało skuteczności, w innych zaś na drodze Maratończyków stawał bramkarz gości Wojciech Onsorge. Najlepszą okazję do wyjścia na prowadzenie Brzeźno miało w 63 minucie. Pięknym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Marcin Buszka, piłka jednak trafiła w słupek. W 79 minucie szanse Maratończyka na korzystny wynik wzrosły, ponieważ jeden z Warciarzy ukarany został drugą żółtą kartką i musiał opuścić boisko. Gra w dziesiątkę nie przeszkodziła gościom przeprowadzić jeszcze jednej akcji podczas której jeden z zawodników upadł w polu karnym. Sędzia nie wahał się i wskazał na „jedenastkę”. Rzut karny na bramkę zamienił Mateusz Pietrowski. Warta utrzymała prowadzenie do końca i wywiozła z Brzeźna 3 punkty.
Maratończyk na papierze był faworytem. Patrząc przez pryzmat całego spotkania wydawali się zespołem lepszym, stworzyli więcej sytuacji, częściej zagrażali bramce gości, jednak brakowało im skuteczności. Patrząc na grę Warty można docenić ich konsekwencje, mimo gry w osłabieniu, mimo słabego początku drugiej połowy widać było, że nie przyjechali do Brzeźna się bronić, a walczyć o 3 punkty.