Dokąd zmierza Mieszko Gniezno?
Za nami runda jesienna sezonu 2018/2019. Dla drużyny trzecioligowego Mieszka Gniezno była to runda bardzo udana.
Dwanaście zwycięstw, trzy remisy i zaledwie dwie porażki dały ekipie z pierwszej stolicy Polski fotel lidera. Drużyna weszła na poziom, na jakim nie była nigdy wcześniej. Perspektywa awansu do drugiej ligi, coraz więcej kibiców na meczach zarówno u siebie, jak i na wyjeździe, do tego wsparcie dużego sponsora, jakim jest firma Aforti. Wydawało się, że klub funkcjonuje perfekcyjnie, aż do pewnego momentu… 3 grudnia gruchnęła wieść, że z klubem rozstał się dyrektor sportowy Dawid Frąckowiak. Co było powodem? Nieoficjalnie mówi się, że klub z panem Frąckowiakiem poróżniła wizja przyszłości drużyny. Podobna sytuacja miała miejsce pół roku wcześniej, wtedy jednak kryzys udało się zażegnać. Tym razem jednak na to się nie zanosi, tym bardziej, że Mieszko poinformował na swoim fanpage, że umowa została rozwiązana za porozumieniem stron w dniu 30 listopada 2018 roku. Co to oznacza dla Mieszka? Trudno powiedzieć. Gdy Dawid Frąckowiak w podobnych okolicznościach odchodził z Pelikana Niechanowo, to był początek końca klubu, który aktualnie próbuje odżyć w A klasie. Wątpliwe jest, by taki sam los spotkał biało-niebieskich, jednak nie da się wykluczyć, że z drużyny za swoim idolem odejdzie kilku kluczowych piłkarzy. Nie jest tajemnicą, że były już dyrektor sportowy potrafił zjednać sobie ludzi, którzy gotowi za nim pójść wszędzie. Zarząd Mieszka szybko znalazł nowego pełnomocnika ds. sportowych, a jest nim Damian Salwin. Szerszej publiczności jest znany jako… psycholog reprezentacji Polski w kadrze Jerzego Brzęczka. Ciężko stwierdzić, jak sprawi się w nowej funkcji, natomiast bardzo przydadzą się jego umiejętności psychologa po trzęsieniu ziemi w klubie.
Kolejną osobą, która zakończyła współpracę z Mieszkiem, jest trener Mariusz Bekas. Tutaj sytuacja jest jeszcze bardziej tajemnicza. Zarówno klub, jak i trener milczą o powodach zakończenia współpracy. Trudno jednak sobie wyobrazić, że osoba, która zbudowała tak fantastycznie zgrany zespół idący bez kompleksów w stronę drugiej ligi rozstała się się z klubem w zgodzie, chociaż jak twierdzi prezes Maciej Ciesielski trener zrezygnował sam. Nowym szkoleniowcem biało-niebieskich został Jakub Ostrowski. W swojej karierze trenerskiej prowadził między innymi Huragan Pobiedziska, czy Unię Swarzędz. Czy to odpowiednia osoba do prowadzenia ekipy z aspiracjami do gry na szczeblu centralnym? Znaczących sukcesów pan Ostrowski na swoim koncie nie ma, ale nie należy skreślać go już na starcie. Zadanie ma jednak bardzo trudne.
Kolejnym punktem zapalnym w klubie jest likwidacja drużyny juniorskiej z rocznika 2003. Z jednej strony konfliktu mamy młodych adeptów futbolu i ich rodziców, którzy zaskoczeni są decyzją klubu. Trudno im się dziwić, skoro drużyna w tym roku wygrała 16 z 17 spotkań i jest na prostej drodze do awansu na szczebel mistrzowski. Wiadomo, że z awansu nici, drużyna w połowie rozgrywek została rozwiązana. Jak argumentuje to klub? Chce najlepszych z tych chłopaków włączyć do starszej ekipy. W domyśle ma to na celu odsianie ziarna od plew (jakkolwiek brutalnie to brzmi). Sama idea może i słuszna, jeśli chce się skupić na szkoleniu najlepszych, ale samo wykonanie jest po prostu słabe. Z dnia na dzień większość graczy z tego rocznika zostało bez klubu i możliwości grania gdzie indziej w Gnieźnie (wcześniej doszło do fuzji Mieszka i Gniewka Gniezno). Na pewno powodem likwidacji nie są koszty utrzymania, ponieważ ta drużyna utrzymywała się sama ze swoich składek przy niewielkim udziale klubu. Chociaż wg słów Dariusza Kuryło (trener rocznika 2003) likwidacja mogłaby być klubowi na rękę, ponieważ drużyna seniorów ma problemy finansowe i obecna sytuacja może być tematem zastępczym. Ile w tym prawdy? To może zweryfikować wiosną boisko, na razie można tylko gdybać. Rodzice dzieci z rocznika 2003 spotkali się z prezesem klubu i jak twierdzą nie wysłuchał ich do końca, wyszedł i trzasnął drzwiami. Z kolei Maciej Ciesielski mówi, że spotkanie odbyło się w kulturalny sposób, a wszystkie interesujące kwestie zostały przez zarząd wytłumaczone. Słowo przeciwko słowu.
Jak widać ze świetnie poukładanej drużyny z dnia na dzień zrobiła się arena do pyskówek, przepychanek i wzajemnych oskarżeń. Nie da się nie zauważyć na portalach społecznościowych, że kibice są wściekli na całą sytuację i trudno im się dziwić. Całe zamieszanie wpływa negatywnie na wizerunek klubu. Czy cały chaos to tylko burza w szklance wody? Czy przy Strumykowej jest pochowanych więcej trupów w szafach? Quo vadis Mieszko?