KS Uchorowo – KS Kąsinowo
B-klasa
Grupa: Poznań II
Ilość widzów: około 60
Data: niedziela, 11 wrzesień 2016 14:00
Lokalizacja: Uchorowo
Uchorowo to mała wieś zamieszkiwana przez około 500 osób leżąca w Gminie Murowana Goślina. To tu właśnie od roku swoją siedzibę ma B-klasowy klub KS Uchorowo.
Zanim jednak o klubie to najpierw o okolicy. Najbardziej znanym miejscem leżącym na terenie Uchorowa jest rezerwat Śnieżycowy Jar. Powstał on w celu zachowania i ochrony stanowiska masowo występującej na nizinach śnieżycy wiosennej. Ogromne połacie kwitnącej śnieżycy wiosennej można podziwiać najczęściej w drugiej połowie marca w jarze znajdującym się na terenie lasów leśnictwa Uchorowo – nadleśnictwo Łopuchówko, które obejmuje obszar 255 ha. Dla fanatyków historii można tu też znaleźć pałac zbudowany w XIX wieku należący do rodziny Von Jagow, Kaplicę Niepokalanego Poczęcia NMP i dwukondygnacyjny spichlerz.
Teraz zajmijmy się klubem. KS Uchorowo to jeden z najmłodszych klubów na wielkopolskiej mapie. Założony dopiero w ubiegłym roku. W pierwszym sezonie klub zajął szóste miejsce, a szczególnie wiosną pokazał się ze świetnej strony co pozwalało myśleć przed tym sezonem o awansie. W tym sezonie Uchorowo rozgrało na razie jedno spotkanie, wygrane 2-1 w Baborówku.
KS Kąsinowo, to klub który zadebiutował w rozgrywkach WZPN w sezonie 2007/2008. Nigdy jednak nie awansowali nawet do A-klasy i nigdy nie byli nawet blisko. Przeważnie zajmowali miejsce w dolnej połowie tabeli, a miejsce które sobie wyjątkowo upodobali to miejsce 9, które zajęli aż pięć razy. W tym sezonie rozegrali już dwa spotkania, przegrali z LKS Lipa 1-3 i wygrali z LKS Baborówko 4-1.
Na mecz dojechałem dwadzieścia minut przed rozpoczęciem, a drogi dalekiej nie miałem, gdyż tego dnia startowałem z Murowanej Gośliny, a stamtąd do Uchorowa to juz zaledwie 15 minut drogi bez wielkiego pośpiechu. Dzięki wskazówkom wiedziałem, ze muszę skręcić na drogę na Starczanowo i tam za blokiem jest boisko. I wszystko to okazało się prawdą, trafiłem bez problemu. Zaparkowałem sobie auto pod blokiem, wszedłem na teren boiska, a tam iście biesiadna atmosfera, disco polo z głośników, widzowie wszyscy sie ze sobą witali, pełna sielanka. Początkowo udałem na się na ławki dla kibiców, ale po stwierdzeniu, że słońce wali mi prosto w twarz (trzeci weekend z rzędu z afrykańskami upałami), udałem się na drugą stronę pod drzewo między obie ławki rezerwowych. Uchorowo naprawdę tego miało solidną kadrę, bo naliczyłem jakieś 17-18 osób, podczas gdy Kąsinowo miało zaledwie trzech graczy na zmianę. Przy tych warunkach to mogło mieć kolosalne znaczenie.
Przed meczem odbyła sie motywacyjna gadka w szeregach Uchorowa coś w stylu “oni przyjechali na nasz teren, musimy im pokazać kto tu rządzi”, normalnie brakowało tylko jeszcze haki jak rugybyści Nowej Zelandii. Za bramką zebrała się też grupa “ultras” miejscowych, która przed samym rozpoczęciem rzuciła kilka achtungów na boisko. Spodziewałem się czegoś więcej w czasie meczu, ale nie doczekałem sie choćby jednego okrzyku.
Sam mecz rozpoczął sie zgodnie z moimi oczekiwaniami czyli od ataków gospodarzy. Raz po raz przedzierali sie pod pole karne, ale nic z tego wynikało poważniejszego. Aż do 15 minuty. Wtedy to akcja poszła z lewej strony, sfaulowany został Krzysztof Jarmużak i sędzia podyktował rzut karny. Do jedenastki podszedł…bramkarz Uchorowa Eryk Konowalski. Jak się okazało, jest stały egezkutor karnych. I rzeczywiście nie dziwi mnie to, bo swoją próbę wykonał perfekcyjnie pod poprzeczkę. 1-0 dla Uchorowa.
Myślałem, że może od tego czasu coś ruszy się w grze gości z Kąsinowa. Byłem jednak w sporym błedzie. Goście nie grali zupełnie nic, totalna padaka. Jedyna w miarę dobra akcja w tej połowie to 30 minuta i chwila przed przerwą na wodę. Goście oddali strzał zza pola karnego, ale piłka mineła słupek o parę metrów. Zreszta grę gości podsumował ich kapitan, ktory pod koniec połowy rzucał epitetami w stylu “kurwa, nie tak”, “kurwa źle”, “jak mamy tak grać, to lepiej zejdźmy w ogóle z boiska”. Zdecydowaną przewagę mieli gospodarze. Szefami tej ekipy są bez wątpienia zawodnik z numerem 6 – Grzegorz Panowicz i numer 9 (kapitan zespołu) – Krystian Kołodziej. Ten pierwszy to taki trochę grający trener, wszystko ustawiał, dyrygował, przecinał piłki, wygrywał wszystkie główki. Po prostu skarb dla zespołu. Kołodziej natomiast cały czas był pod grą i był tego dnia naprawdę wiele razy faulowany. Mimo ogromnej przewagi w tej połowie nic już nie wpadło.
Druga połowa od początku jak żywo przypominała pierwszą. Uchorowo cisnęło, i nic nie chciało wpaść. Gra gości to ciągle był jakiś żart. Fatalne błędy, problemy z przyjęciem piłki, zero akcji, zero strzałów… Taka gra w końcu musiała przynieść drugą bramkę dla Uchorowa i tak się stało w 73 minucie. Wprowadzony w drugiej połowie – Kamil Łabędzki przejął piłkę przed polem karnym, nawinął bez problemu obrońcę i sprytnym strzałem z 16 metra pokonał golkipera gości. 2-0.
Kilka minut później miała miejsce nietypowa sytuacja, bo piłka która szła po bocznej linii (z mojej perspektywy opuściła już boisko) została podana na boisko przez rezerwowego Uchorowa. Jak sie okazało, sędzia nie pokazał autu, więc zmuszony był w tym momencie pokazać temu zawodnikowi żółtą kartkę. Parę minut później miał miejsce nie pierwszy tego dnia ostry atak na kapitana zespołu gospodarzy. I co ciekawe z tą decyzją niekoniecznie zgadzał sie napastnik Kąsinowa, który został sprowadzony na ziemię, przez szefa obrony, czyli Panowicza, który przekazał mu informację “chuja grasz, a jeszcze kozaczysz” i do tego uświadomił mu, że “wszytskie twoje akcje przerywam, nic nie grasz”. Nie powiem, zagrywka psychologiczna calkiem dobra. To ewidentenie pokazało, kto tego dnia rządził na boisku, a kto był w tym meczu tłem.
Do końca spotkania wynik się nie zmienił. Nie da się ukryć, że 2-0 to tego dnia absolutnie najniższy wymiar kary dla gości z Kąsinowa. Gdyby ten mecz zakończył się wynikiem 7-0, goście nie mieli by prawa czuć się pokrzywdzeni. Po meczu gospodarze odtańczyli na środku taniec zwycięstwa.
Podsumowując. Uchorowo z taką grą, jesli bardziej wyregulują celowniki jest poważnym kandydatem do awansu. Naprawdę ułożenie taktyczne, siła mentalna i zespołowość tej drużyny mi strasznie zaimponowały. Zdecydowanie gracze zasłużyli sobie na kiełbaski, które przez drugą połowę robiły się za bramką na wolnym ogniu. Kąsinowo za to wyglądało jakby grało w inną dyscyplinę. Nie wiem, czy brakowało jakis zawodników, czy dzień wcześniej był ślub któregoś z zawodników, ale jeśli nie chcą być na końcu tabeli to muszą sie wziąć ostro do roboty.