Orły Pniewy – Sokół Pniewy
Klasa okręgowa
Grupa: Poznań Zachód
Ilość widzów: ok. 600
Data: sobota, 20 sierpień 2016 17:00
Lokalizacja: Pniewy
Nareszcie! Wystartowała okręgówka a wraz z nią prawdziwe emocje od samego startu. Już w pierwszej kolejce mamy hit na którym nie mogło nas zabraknąć – derby Pniew.
Historię klubu, który kiedyś grał nawet w ekstraklasie a więc Sokoła Pniewy przytaczałem przy okazji mojej poprzedniej wizyty na ich stadionie – w marcu 2015 roku. Wtedy to mieliśmy na stadionie miejskim przy Konińskiej 9 pojedynek z innym ekstraklasowiczem – Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. Sokół poprzedni sezon skończył na piątym miejscu, tracąc do lidera – Zielonych Lubosz aż 20 punktów. Nawiasem mówiąc Dyskobolia wycofała się z rozgrywek.
Orły Pniewy przystępowały w poprzednim sezonie do walki w A-klasie w atmosferze małego skandalu. Owszem, potwierdzili w przekroju całego sezonu, że walka od samego dna B-klasy w ich przypadku byłaby trochę bez sensu, ale jak to było w tym starym dowcipie “niesmak pozostał”. Widziałem na żywo Orły w starciu z Arką Kiekrz i było to mówiąc delikatnie “brutalne zderzenie ze ścianą”. Młodszy z pniewskich zespołów (data wpisania do ewidencji klubów sportowych – 16.04.2015!) wygrał w cuglach swoją grupę A-klasy – 74 punkty i aż 173 strzelone gole! (wg naszych przewidywań przed sezonem mieli strzelić 174, było blisko!). W orłach grają byli piłkarze Sokoła, Korony Bukowiec i innych lokalnych zespołów, którzy jak sądzę chcą coś udowodnić włodarzom swojego byłego klubu z Pniew.
Musiało do tego dojść. Derby miasta. Mecz, który zdecyduje o panowaniu nad Pniewami na najbliższe pół roku. Zasłużona legenda i młody pretendent. Kto będzie górą? Osobnym pytaniem jest, kto zdobędzie na trybunach “rząd dusz”? Czyich kibiców będzie więcej? Jak zaprezentują się na derbach?
Do Pniew przyjechałem na kilkadziesiąt minut przed meczem. Nie było jeszcze praktycznie nikogo. Sympatyczny pan wpuścił mnie przez główną bramę. Impreza nie była biletowana, ale można było wrzucić do specjalnie przygotowanej puszki “co łaska”. To też uczyniłem. Udałem się na stanowiska dla reporterów na trybunie. Muszę stwierdzić, że w Pniewach nic się nie zmieniło – trybuna jak stała tak stoi, górne jej piętro też, bez zmian.
Zaczęli schodzić się ludzie, bardzo wielu z nich w szalikach Orłów. Byłem zdziwiony, ale w końcu to oni byli formalnie gospodarzami derbów. Okazało się, że ludzi w szalikach jest naprawdę spora grupa. Kibice, czy też może bardziej sympatycy Sokoła poszli na drugą stronę stadionu, na betonowe pozostałości po trybunie. Stamtąd odzywali się sporadycznie.
Przed samym meczem kapitan Orłów otrzymał na swoje ręce puchar pamiątkowy za wygranie A-klasy. Po losowaniu stron zawodnicy bez zwłoki przystąpili do gry. Nad Pniewami było pochmurnie, ale bardzo ciepło – idealna pogoda do gry.
Zaczęli z animuszem nominalni goście w tym spotkaniu – piłkarze Sokoła. I od razu ciekawa obserwacja – odniosłem wrażenie, jakby w pierwszych minutach piłkarze Orłów nie do końca dostosowywali swoje tempo gry do poziomu przeciwnika. Otóż grali bardzo wolno, schematycznie i bez większego zaangażowania. Gdy przejmowali piłkę, brakowało dokładności w rozpoczęciu akcji. Gdy tracili, to nie kwapili się do walki o odzyskanie. Już po chwili Sokół miał sytuację, ale koncertowo zepsuli cokolwiek się tam rodziło. Nastąpił ciekawy zwrot sytuacji, bo po chwili, w pierwszej groźnej sytuacji – z rzutu rożnego gospodarze strzelili na 1:0! Maciej Cieślak umieścił piłkę w bramce głową.
Na odpowiedź Sokoła nie musieliśmy długo czekać – akcja lewą, błąd obrońcy i mamy 1:1 po wykończeniu przez Łukasza Rodę! Zrobił na mnie wrażenie ten zawodnik – był dynamiczny i w akcji jeden na jednego w ataku zdecydowanie nie brakowało mu odwagi. Na tym poziomie już wyróżnia się jakością.
Sokół przeważał, ale Orły zabierały się powoli do gry. Zyskiwali pola, zaczęli wygrywać sytuacje sam na sam, ale nadal brakowało jakiegoś planu na rozegranie i przede wszystkim dokładności. Zdarzyło się poza tym głupie zagranie ręką w polu karnym. Rzut karny na gola zamienił po chwili Robert Sobkowiak. Do końca pierwszej połowy Sokół miał dwie fantastyczne sytuacje, w których to doskonałym refleksem wykazał się bramkarz Orłów. Najpierw wybronił sam na sam a potem sparował strzał, który był poprawką po rzucie wolnym, który odbił się od poprzeczki. Goście mogli spokojnie prowadzić już 1-3, ale Adam Stelmaszyk był na posterunku. Na przerwę Sokół schodził więc tylko z minimalnym prowadzeniem.
W przerwie meczu nie udało się niestety puścić muzyki, jak to miało miejsce przed meczem, złośliwość rzeczy martwych dopadła organizatorów. Warto dodać, że do tego małego incydentu ze spalonym wzmacniaczem otoczka ze strony spikera i działaczy Orłów była wzorowa. Udało się wcześniej wyczytać składy, sam mogłem także spojrzeć na protokoły ze składami. Dziennikarzom nie robiono nigdzie na stadionie żadnych problemów z poruszaniem, co przecież nie jest niestety standardem.
Druga połowa rozpoczęła się od dominacji Orłów. Chcieli szybko strzelić wyrównującego gola. Udało się z rzutu karnego po faulu. Pewnym egzekutorem – Dmytro Koshakov. Była dopiero 51. minuta i wydawałoby się, że jeszcze cała masa czasu, ale już po kilkunastu minutach widać było, że oba zespoły opadły z sił. Dużo dały co prawda zmiany (m.in. strzał w poprzeczkę dla Orłów w 73. minucie!), ale gola nie udało się już strzelić.
To był dobry, wyrównany mecz. Ciężko w przekroju całego spotkania wskazać lepszą drużynę, choć na pewno kibice obu drużyn się o to pokuszą. Dobrze, że w Pniewach powstała druga drużyna z ambicjami, bo nic tak nie motywuje do rozwoju, jak zdrowa konkurencja. Trybuny też pokazały, że Pniewom obecność Orłów jest potrzebna. Było bardzo wielu ludzi, według niektórych szacunków nawet ponad 600! Wiele rodzin z dziećmi, wielu ludzi w szalikach, zaangażowanych w wydarzenia na boisku. Choć derby rządzą się swoimi prawami jak to się mówi, to jednak ten mecz pokazał, że okręgówka to nie A-klasa i Orły o każdy punkt będą musiały ostro walczyć. To dobrze, dzięki temu “liga będzie ciekawsza”.
fotki “z gry” zrobił dla nas Karol Grajewski