Czarni Kaźmierz – GKS Golęczewo
A-klasa
Grupa: Poznań II
Ilość widzów: około 100
Data: niedziela, 05 czerwiec 2016 15:00
Lokalizacja: Kaźmierz
Kaźmierz to wieś położona w powiecie Szamotulskim, która straciła prawa miejskie w XIX wieku. Aktualnie zamieszkuje ją około trzech tysięcy mieszkańców. Ze starych, dobrych czasów we wsi pozostał herb oraz park z dworkiem w stylu neogotyku romantycznego, którego jednak nie mieliśmy czasu dzisiaj zobaczyć, a szkoda.
Boisko Czarnych Kaźmierz usytuowane jest obok Gimnazjum w Kaźmierzu, obok oczywiście mamy orlika, kort tenisowy itd. Boisko jest bardzo ładnie położone, obok jest mały stawik i stare drzewa, które od strony ławek zmienników dają przyjemny cień w taki słoneczny dzień jak dzisiaj. Główna trybuna to dwa rzędy krzesełek i dość nienaturalnie wysoki płot. Dzisiaj to oczywiście typowa “patelnia”, więc udaliśmy się w okolice ławek rezerwowych. Okazało się, że będziemy mieli z tego powodu kłopoty… Na dzisiejszym meczu było dość sporo widzów, wielu z nich przyszło z dziećmi na organizowany w okolicy festyn.
Czarni Kaźmierz w tym sezonie walczą o utrzymanie w A-klasie, choć do niedawna grali jeszcze nawet w okręgówce. Póki co jednak z bilansem 10-5-12 i 35 punktami zajmują odległe jedenaste miejsce. Czeka ich korespondencyjny pojedynek z Rokitą Rokietnica o uniknięcie spadku. W tym sezonie z tej grupy A-klasy spada aż pięć zespołów, więc walka będzie do końca o każdy punkt.
GKS Golęczewo miałem okazję widzieć na inaugurację rundy w meczu derbowym z Sucharami, przegranym 2-5. Od tego momentu GKS grał w kratkę, zdarzały się wygrane oczywiście, ale Golęczewianie zaliczyli też potężne lanie od Avii Kamionki, 16:1! Aktualnie z 17 punktami zajmują 14. miejsce i nie mają już szans na utrzymanie, chyba że… z ligi będą spadały trzy zespoły, co przecież też jest możliwe, już nie takie sytuacje widzieliśmy. Nie ma co jednak wróżyć z fusów – goście przyjechali dzisiaj jako spadkowicz, ale mecz pokazał, że dali z siebie wiele i tanio skóry nie sprzedali.
No właśnie – przed meczem słyszeliśmy gadkę motywującą wśród piłkarzy GKS-u – “niech powalczą o to zwycięstwo, niech sobie wywalczą utrzymanie na boisku”. Bardzo dobre podejście.
Warto przed samą relacją z wydarzeń na boisku wspomnieć o dwóch bardzo ważnych faktach – Czarni nie wygrali od sześciu spotkań, cztery ich ostatnie mecze to porażki, GKS ma serię czterech spotkań bez zwycięstwa, z czego ostatnie dwa to porażki. Który zespół miał przedłużyć tę niechlubną passę?
Pierwsze minuty pokazały, że gospodarze położą wszystkie swoje siły i umiejętności na szalę i zrobią wszystko, by wygrać zasłużenie. Od pierwszego gwizdka ataki sunęły lewą i prawą na zmianę. Przy tak zmasowanym ataku szybki gol był nieunikniony. Udało się trafić już w 7. minucie! Goście nie potrafili odpowiednio “wejść” w ten mecz. Trzy minuty później było już 2:0 i gospodarze mogli odrobinę wycofać się i uspokoić trochę grę. Bramkarz ich własnej drużyny nie potrafił jednak zapewnić spokoju z tyłu i raz po raz raczył wszystkich na płycie boiska kiepskimi wykopami. Piłki oddawane za darmo, w prezencie nie przekładały się jednak na dobre akcje Golęczewa. Brakowało precyzji przy rozgrywaniu i spokoju w konstruowaniu akcji. Udało się jednak raz zaskoczyć wszystkich dobrym rozegraniem w środku i szybką kontrą, która mogła się skończyć sam-na-sam, ale obrońcy byli szybsi.
Na prawej stronie ataku Czarnych szalał grający z trzynastką na plecach “małpa”. Jak dla mnie najlepszy na boisku w pierwszej połowie. Robił sporo szumu i miał asystę przy trzecim golu. Przy stanie 3:0 gospodarze zupełnie spoczęli na laurach i nie kwapili się z kolejnymi atakami. GKS zaatakował, przycisnął i wywalczył rzut rożny. Krótkie rozegranie i ładnym strzałem “za kołnierz” udało się zaskoczyć bramkarza Czarnych. Przy stanie 3:1 zaczęła się gra gości, którzy ładnie rozgrywali klepką i stworzyli sobie kilka dogodnych pozycji do zdobycia kontaktowego gola. Do przerwy jednak nie padł i piłkarze Czarnych schodzili do szatni mimo wszystko pewni swego.
Druga połowa od pierwszych minut była emocjonująca jak koncert super jedynek w Opolu dla fana heavy-metalu. Do 75. minuty meczu można było właściwie iść na popcorn i giętą, którą serwowano w parku nieopodal. Można było też pójść zobaczyć wnętrze wozu strażackiego i posłuchać muzyki – gmina zorganizowała lokalne obchody dnia dziecka. Był nawet dmuchany zamek! Wszystko to lepsze niż wydarzenia na boisku. Ale oto w 75. minucie wszystko się zmieniło! Błąd w ustawieniu GKS, bramkarz wyszedł niezdecydowanie i mieliśmy pustą bramkę! Strzał był jednak za słaby. Kontra gości mogła być zabójcza! Tym razem bramkarz Czarnych poszedł na przebitkę z napastnikiem i o dziwo, piłka pozostała przy nodze zawodnika w niebieskiej koszulce! Pusta bramka, ale po długim sprincie nogi odmówiły posłuszeństwa i strzał napastnikowi już kompletnie nie wyszedł .
Zostało już tylko kilka minut do końca meczu. Zdecydowanie lepsza w drugiej połowie ekipa gości wykonywała rzut wolny. Znów błąd bramkarza gospodarzy i mamy gola kontaktowego!
Ostatnie minuty to ostre ataki gości, dla których remis w tym meczu był całą pulą. Dla gospodarzy jednak remis oznaczał ogromne kłopoty z utrzymaniem w A-klasie! Udało się przeprowadzić kontrę, ale czy napastnik Czarnych nie przyjmował piłki ręką?! Sędzia nakazał grać dalej a po chwili było już 4:2. Na nic się zdały protesty trenera GKS-u, sędziowie oczywiście nie zmienili decyzji. Drużyna gości upierała się, że była ręka a jako jeden ze swoich argumentów podawali naszą obecność! Mówili “przecież wszystko jest nagrane”. W tym momencie za naszymi plecami, przy płocie pojawił się jakiś smutny pan, który spytał skąd jesteśmy i co tu robimy, dlaczego nie jesteśmy za płotem. Oczywiście przez 90. minut meczu nie przeszkadzała mu nasza obecność, ale gdy jego drużyna strzelała kontrowersyjnego gola, to już jest problem, bo możliwe, że posiadaliśmy w tym momencie “taśmy prawdy”. Po czasie, w domu, na spokojnie okazało się, że nasze nagranie niewiele wyjaśnia a sytuacja jest owszem, sporna, ale arbiter może się z niej spokojnie wybronić. Osobiście my nie podejmujemy się rozstrzygać czy decyzja była prawidłowa.
Mecz w Kaźmierzu obfitował w zwroty akcji i podobnie jak kiedyś w Manieczkach – wydarzenia z ostatnich minut wynagrodziły nam kiepską drugą połowę. Oby więcej takich spotkań, gdzie aż emocje pulsują! Czarni nadal mają szansę utrzymać się w A-klasie, choć powinni jeszcze wiele poprawić (szczególnie w kwestiach dowodzenia zespołem i płynnego przechodzenia z obrony do ataku), GKS-owi i ich sympatycznemu trenerowi życzymy z kolei jak najszybszego powrotu z banicji w B-klasie.