Canarinhos Skórzewo – Wicher Strzyżewo
A-klasa
Grupa: Poznań III
Ilość widzów: 25 (4 ze Strzyżewa)
Data: niedziela, 10 kwiecień 2016 11:00
Lokalizacja: Skórzewo
Starcie trzeciej drużyny z czwartą. Starcie o podium. Spotkanie Canarinhos – Wicher zapowiadało się naprawdę dobrze i pełen entuzjazmu i nadziei na dobry futbol od kilku dni czekałem na to spotkanie.
Ekipę gospodarzy nasi czytelnicy dobrze znają. Bywaliśmy juz na kilku ich meczach. Przypomnijmy tylko, że swoje mecze rozgrywaja na boisku, które jest zlokalizowane na głównej ulicy miasta tuż przy szkole podstawowej, a samo Skorzewo jest praktycznie przyklejone do Poznania i jak ktos sie dobrze zamyśli na drodze to szczególnie po przebudowie ulicy Poznańskiej można nie zauważyć, że wyjechało się z Poznania.
Ekipa gości, to drużyna z Gminy Zbąszyń, załozona w roku 1947 od sześciu juz lat grająca na poziomie A-klasy. Obecnie prezesem Klubu jest pan Jacek Michalski, którego największą zasługą jest piękna nawierzchnia z nowoczesnym systemem nawadniania.
Na mecz dotarłem pięć minut przed jego rozpoczęciem. Nie było to dla mnie zbyt skomplikowane logistycznie, gdyż od dwóch miesięcy mieszkam właśnie w Skórzewie i przeglądając terminarz uznałem, ze to właśnie spotkanie z Wichrem jest tym na które warto wpaść w moim miasteczku. Ku mojemu zdziwieniu zdemontowano ławeczki wzdłuż płotu, na których zawsze sie lokowałem. Została tylko trybunka na 20 miejsc, na której gdy przyszedłem siedziało czterech kibiców gości i nie było wtedy jeszcze nikogo więcej. Ludzie zaczęli się jednak schodzić i w szczytowym momencie naliczyłem jakieś 25 osób. Biorąc pod uwagę fatalną tego dnia pogodę, to narzekać nie można. Na początek zwróciłem uwagę, że dwie rzeczy jednak w Skórzewie są stałe i niezmienne. Po pierwsze ta sama urodziwa pani doktor (miała tego dnia co robić) i prezes klubu oglądający mecz na swoim kultowym wiklinowym krześle.
Mecz rozpoczął się od huraganowych ataków gości. I tak w pierwszych piętnastu minutach mieli naprawdę trzy doskonałe szanse na wyjście na prowadzenie. Najpierw jednak dwa razy kapitalnie spisal się bramkarz Canarinhos, a za trzecim razem strzał z rzutu wolnego minął bramkę w niedużej odległości.
Po tym czasie do głosu zaczeli dochodzić gospodarze. Stworzyli sobie cztery-pięć sytuacji, z których naprawdę któras do bramki powinna wpaść. Celowniki jednak tego dnia ustawione były bardzo słabo. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem bezbramkowym, ale jak na taki wynik to spotkanie na pewno nie było nudne. Sytuacji z obu stron było sporo, a do tego sama gra była zacięta i widać było chęć zwycięstwa jednej i drugiej ekipy.
W przerwie udało mi się zasłyszeć jaki to może być powód zwichrowanych celowników Canarinhos tego dnia. Jak się okazało spora część drużyny dzień wcześniej świętowała urodziny jednego z graczy i impreza zakończyła się raczej w godzinach porannych, a biorąc pod uwage, że spotkanie zaczęło sie o 11 rano to kilku graczy odczuwało skutki tej balangi. Szczerze, niespecjalnie dziwią mnie takie newsy. Nie raz udało się zasłyszeć, że zawodnicy którejś z drużyn dzień wcześniej poszli w melanż. Pamiętajmy jednak, że mówimy cały czas o piłce w wydaniu amatorskim, więc ciężko mieć do chłopaków jakieś pretensje. Wręcz należy im się pewnego rodzaju szacunek, że mimo kilku godzin snu stawili się w komplecie i walczyli w ten zimny dzień o trzy punkty!
Początek drugiej połowy okazał się być kluczowy dla całego spotkania. Między 49 a 52 minutą goście dwa razy trafili w światło bramki, i już tylko najbardziej poprawni optymiści wśród gospodarzy wierzyli w odwrócenie losów meczu. A jak padły bramki? Pierwsza z nich to kapitalny rajd przez połowę boiska Kamila Michalskiego, który na koniec huknął po ziemi w krótki róg i bramkarz był bez szans (bramka sie nie nagrała, bo aparat wtedy był ustawiony na tryb foto…). Druga to znowu świetny rajd Michalskiego po skrzydle, dogranie w pole karne, gdzie z kilku metrów Paweł Nowak spokojnie umieścił piłkę w bramce.
Od tego momentu gra gości wyraźnie wyhamowała i skupili sie na spokojnej obroni wyniku. Canarinhos próbowali strzelić kontaktową bramkę, ale podobnie jak w pierwszej połowie celowniki zawiodły.
Jedna z tych sytuacji wzbudziła małą kłótnie na trybunach. Sytuacja, gdy gracz miejscowych został zatrzymany w polu karnym przez bramkarza. Część z kibiców krzykneła “karny!”. Sędzia jednak niczego nie odgwizdał, a w obronę sędziego i bramkarza gości wziął Norbert Tyrajski. Były bramkarz Lecha, mieszka obecnie w Skórzewie, pomaga miejscowej drużynie i dość wyraźnie wyartykuował lokalsom, ze jeśli piłka zostaje w rękach bramkarza przy takiej akcji to nie ma mowy o karnym. Inaczej byłoby gdyby piłka poszła w bok. Sam tez karnego raczej nie widziałem, a na czym jak na czym, ale na bramkarskim fachu zna sie dobrze.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 0-2 i Wicher wyprzedził Canarinhos w tabeli i wskoczył na podium. Za tydzień grają z zamykającym tabele Interem Zdrój, więc jest szansa, że na dłużej sie na tym podium zadomowią.
A Canarinhos? Jak sami mówili, to był chyba ich najsłabszy mecz w ostatnim czasie. Jaki mógł być tego powód to sami czytaliście, ale mimo to stworzyli sobie spokojnie z dziesięć sytuacji które mozna było zamienić na bramkę. Jak na “najsłabsze spotkanie” to i tak dobrze to wyglądało, więc należy się spodziewać, że jeśli przed następnym meczem nikt nie ma urodzin to jest szansa, że podniosą się z tej porażki.