Odlew Poznań – Kickers Pufendorfer Berlin
Piłkarską wiosnę mieliśmy zacząć od ćwierćfinału Pucharu Polski i spotkania TPS Winogrady – Warta Poznań. Pogodowa rzeczywistość zweryfikowała jednak nasze plany i po przełożeniu derbów na inny dzień musieliśmy wybrać opcje zastępczą. Wybór dość szybko padł na jedyny chyba tego dnia sparing w naszym województwie na tle międzynarodowym. Dobrze znany wszystkim Odlew Poznań mierzyć sie miał z Kickers Pufendorfer Berlin. Nie było zmiłuj, nie było marudzenia, że 10 rano…jedziemy!
Odlewu przedstawiać nie będziemy, bo już wszyscy wszystko o nich wiedzą. Warto jednak chociaz chwilkę przybliżyć ekipę z Berlina. Założona została w roku 2008 przez couchsurferów. Od tego czasu regularnie się spotykają, grają i integrują lokalną społeczność. Poza tym, że występują w jakiejś miejscowej lidze, to bardzo często jeżdzą po Europie i grają spotkania towarzyskie. Swoją drogą od razu możemy zdementować to, że jest to ekipa niemiecka. Śmiało mozna ich nazwać drużyną światową. W składzie dzisiaj odnaleziono raptem jednego Niemca, poza tym mieliśmy Brytyjczyków, Hiszpanów, Islandczyka czy nawet latynosów i Kanadyjczyka. Swoją drogą po tym jak na swojej ławce wywiesili fanę “Refugees welcome” to ich przekonania są jasne do odczytania i dla nas była to po prostu drużyna uchodźców 🙂 Jak się dowiedzieliśmy przed meczem ekipa Kickers była w Poznaniu już od wczoraj, a wieczorem spora większośc drużyny poszła w melanż, także byliśmy ciekawi jak ten mecz wytrzymają kondycyjnie.
Na początek mieliśmy sporo uprzejmości, wspólne fotki, wymiany gadżetów, a punktulanie o 10:04 zaczęło się granie. Od początku spotkania wydawało się, że drużyny prezentują bardzo wyrównany poziom. To jednak goście z Berlina robili lepsze wrażenie, jeśli chodzi o konstruowane akcje. Ich kontrataki, bo taki styl gry preferowali, miały w sobie potencjał zamienienia się w gola. Mimo wszystko to jednak Odlew jako pierwszy przedostał się pod bramkę przeciwnika. Najpierw, w 7. minucie, dobry strzał z dystansu oddał zawodnik z numerem 7. Piłka jednak minęła bramkę. Trzy minuty później gracz gospodarzy z numerem 26 wykonał podobną próbę, zmuszając tym razem niemieckiego golkipera to trudnej interwencji. Bramkarz łapał piłkę na raty, i to takie długoterminowe.
Pierwsza połowa zakończyła się bez większego szału, obie drużyny przeprowadziły jeszcze tylko po jednej dobrej akcji skrzydłem. W przerwie jeszcze mała uwaga co do samego stadionu. W przerwie zimowej ogarnięto w końcu płot w okół boiska i nie ma już dziur przy liniach, przez co gra stała się bardziej dynamiczna bo piłka nie wylatuje w każde miejsce, ale…można by coś zrobić z deskami przy krzesełkach bo dzisiaj jeden z nas o mało co nie wylądował piętro niżej czyli na ziemi po tym jak noga trafiła w szczelinę.
Wracając do meczu to jeśli przed przerwą można było umówić się, że goście przeważają, to już po zmianie stron na boisku istniał tylko i wyłącznie poznański Odlew. Na samym początku Berlińczycy co prawda wyszli na prowadzenie, po świetnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego zawodnika z numerem 1, którego to dośrodkowania nikt nie przeciął, a zmylony tym bramkarz tylko obserwował, jak piłka wpada do siatki.
Spotkanie momentami mimo typowo towarzyskiego charakteru było naprawdę ostre i sedzia pokazał nawet kilka żółycyh kartek. W 67. minucie padł gol wyrównujący po strzale Larsa (nie nagrałem bo zakładałem rękawiczkę…) i od tego momentu Odlew właściwie nie wychodził z połowy gości. W ostatnich dziesięciu minutach grający na szpicy zawodnik Piotr Chołdrych, szerzej znany jako Coudra najpierw wywarł presję na obrońcy, a ten umieścił piłkę w okienku własnej bramki, a następnie sam zdobył gola dobrym, pewnym, płaskim strzałem.
Jeszcze ciekawsze były minuty, w których Odlew napierał na gości, zamykając ich właściwie w swojej szesnastce, mając też po drodze kilka rzutów wolnych i rożnych.
Mecz zakończył się więc wynikiem 3-1 dla Odlewu, co było pierwszą ich wygraną na arenie międzynarodowej. Po meczu wszyscy wspólnie skonsumowali grochówkę z kiełbachą, a do popicia był browar i kwas chlebowy oczywiście od sponsora gospodarzy, czyli Obolona. Jak więc widać, także na poziomie typowo amatorskim można zorganizować w przerwie między rundami ciekawy “event” i zachęcamy inne ekipy do podchwytywania pomysłu!
Fotki zrobił Radek, a całość opisu sytuacji boiskowych wziął na siebie Masło.