Sokół Pniewy – Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski

 
 

Klasa okręgowa Poznań-Zachód 

29.03.2015 godzina 15:00

Stadion Miejski w Pniewach

Widzów około 350 , w tym około 200 z Grodziska

Sokół Pniewy dawniej występujący między innymi pod nazwą Tygodnik Miliarder Pniewy zaliczył kilka bardzo pamiętnych lat w ekstraklasie, gdzie jego największym osiągnięciem było dziesiąte miejsce. Klub w latach 90-tych był sponsorowany przez Mariusza Świtalskiego (tego od Biedronki, Żabki, Małpki i Czerwonej Torebki), więc mógł sobie pozwolić na spokojną grę w ekstraklasie, do czasu, gdy opłacało się to właścicielowi. Indywidualnym sukcesem może pochwalić się Zenon Burzawa, który został w 1994 królem strzelców ekstraklasy. Klub z Pniew dzięki dwóm sezonom w ekstraklasie stał się legendą regionu – swoim dorobkiem prześciga obecnie lepiej notowane – Wartę Sieraków czy też Wartę Międzychód. Właściciele Sokoła zdecydowali o przenosinach zespołu do Tychów i grze jako Sokół Pniewy w Tychach a następnie jako Sokół Tychy. Od tych wydarzeń minęło 20 lat, dzisiejszy mecz był więc doskonałą okazją do zobaczenia, jak po tylu latach wygląda dawny ekstraklasowy klub, świętujący w tym roku 70 rocznicę założenia. Ile zostało z dawnej infrastruktury? Jak to wszystko wygląda w realiach okręgówki? Odwiedziłem ten stadion z ojcem jeszcze w 1994 roku. Widziałem wtedy mecz Sokoła z Górnikiem Zabrze, wygrany przez gospodarzy 3-2. 

 
Podobną drogę, tyle że w całkiem nieodległej przeszłości przechodziła Dyskobolia. Tutaj osobą wykładającą na stół pieniądze był biznesmen i lokalny patriota, właściciel Inter-Groclin Auto Zbigniew Drzymała. Klub z Grodziska jest doskonale znany każdemu kibicowi w Polsce. To dwukrotny wicemistrz Polski, dwukrotny zdobywca Pucharu Polski, Pucharu Ligi, uczestnik pucharu UEFA. Wszyscy pamiętamy pojedynki z Manchesterem City, Herthą Berlin czy Bordeaux. Gdyby zebrać piłkarzy grających na przestrzeni tamtych lat w klubie z Grodziska, to mielibyśmy wyśmienitą jedenastkę – Przyrowski, Mila, Niedzielan, Wieszczycki, Sikora, Rasiak, Krizanac. Dyskobolia została sprzedana Józefowi Wojciechowskiemu i połączona z Polonią Warszawa po sezonie 2007/2008. Obecny sezon jest więc siódmym po tych wydarzeniach. Dla trzeciego najbardziej utytułowanego klubu z Wielkopolski były to lata upadku prawie na samo dno, do A-klasy i powolnego powrotu “do żywych”. Obecny sezon jest ciężką walką o awans do IV ligi, gdzie Dyskobolia wylądowała po sprzedaniu przez Drzymałę zawodników i licencji do Warszawy. 
 
Swój pierwszy mecz po przerwie zimowej Sokół zremisował na wyjeździe z Błękitnymi Wronki, Dyskobolia natomiast przełożyła swój pierwszy mecz na 4 kwietnia.
 

Stadion Sokoła znajduje się w centralnej części Pniew, obok cmentarza, Biedronki i dworca PKS. Jest to typowy obiekt w którym trybuny usytuowano na wałach ziemnych, jednak od innych tego typu stadionów wyróżnia go główna trybuna, tzw. “wieżowiec”. Daje ona zadaszenie centralnej części sektora oraz dwa poziomy trybuny – niespotykana w regionie budowla. Obiekt ten widział w swojej historii m.in. wygraną Sokoła nad Wisłą Kraków 5-0 (hattrick Burzawy) czy też 1-0 z Legią, 4-0 z Wartą i 2-1 z Lechem. Tego dnia jednak byłem pierwszym widzem na stadionie, przyszedłem nawet przed prezesem, który otworzył dla mnie trybunę. Miałem okazję porozmawiać z panem prezesem przed meczem a także po jego zakończeniu. Muszę powiedzieć, że pan Wojciech Michalski zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, jak sam opowiedział, w piłce działa już od czasów przed stanem wojennym i nadal było widać, że mu się chce. Opowiedział mi też kilka ciekawych anegdot z życia klubu, które będzie okazja przytoczyć przy następnej naszej wizycie na stadionie w Pniewach. Coś w stylu – dawniej, w czasach ekstraklasy na górnej części trybuny wieszano woreczki pod dachem, żeby co wyżsi dziennikarze nie przywalili głową w belki dachowe. Jak wróciłem z wychodka to co zrobiłem oczywiście? Przywaliłem łbem tak mocno, że aż mi się gwiazdki przed oczami pojawiły. Głowa nadal boli, ale takie przygody budują klimat.  

Na niedzielny mecz przyjechała nadspodziewanie duża grupa kibiców z Grodziska – Szczuny z Landu. Miła odmiana od typowej dla tego szczebla rozgrywek zamuły bez kibiców przyjezdnych. Taka duża grupa kibiców, to oczywiście pozostałość po ekstraklasowej przeszłości klubu, ale też doskonała baza do sukcesów w przyszłości. To właśnie na fanatyzmie i przywiązaniu do barw tych ludzi klub powinien budować swoją przyszłość. Różnego rodzaju akcje marketingowe, strony fanowskie i fora – to powinno być aktywnie wspierane przez Dyskobolię, gdyż może nadejść taki moment, że będzie ona potrzebowała wsparcia nawet bardziej niż ma to miejsce teraz. Kibice z Grodziska mają zdecydowanie bardzo duży potencjał i powinni wspierać swój klub co najmniej dwie klasy wyżej. Ze strony gospodarzy nie było zorganizowanego dopingu, jedynie żywiołowe reakcje na sytuacje na boisku i niestety kilku menelików próbujących zaczepek. 

To Sokół niespodziewanie lepiej rozpoczął mecz, ale groźne sytuacje nie kończyły się niestety groźnymi strzałami. Dyskobolia jeśli już atakowała to raczej kontrami i dość nieporadnie. Widać było jednak pewną bojaźń przed taką “marką” ze strony piłkarzy z Pniew. Nadeszła nawałnica, która diametralnie zmieniła warunki gdy, ale miało się okazać, że będzie wracała jeszcze kilka razy. Po nawałnicy na mokrym boisku lepiej radziła sobie już ekipa gości. Przeprowadzili akcję środkiem i strzelili na 0-1 mimo całkiem dobrej interwencji bramkarza.
 
 
Sokół starał się prowadzić grę, trzymać piłkę, ale nie dawało to rezultatu, między innymi z powodu wysoce irytującej niedokładności. Kibice byli czerwoni ze złości i swoją frustrację wylewali na arbitrze tego spotkania. Trzeba jednak powiedzieć, że sędzia nie miał żadnego wpływu na wynik, co jest najlepszą recenzją jego pracy, przynajmniej w pierwszej odsłonie.
 
Po przerwie znów przeszła nawałnica – jedynymi niezainteresowanymi warunkami pogodowymi byli kibice z Grodziska. Trzeba sobie jasno powiedzieć – to są ludzie zupełnie z innej bajki, nieprzystający w żaden sposób do warunków okręgówki. Ekipa brzmiąca tak dobrze (a jestem pewien, że to nie jest ich maksimum, bo ciężko się pewnie zmobilizować na takie mecze) powinna mieć okazję zaprezentować się kilka lig wyżej. Mieliśmy dobrą zabawę na sektorze, śpiew poprawny (wiadomo, że zdarzały się przestoje, ale komu na ich miejscu by się nie zdarzały?), race, płaszcze przeciwdeszczowe w barwach klubowych a nawet wizytę zgody w postaci Górnika Łęczyca. Pokaźna liczba, dość dobra forma i co najważniejsze ekipa potrafiąca się bawić na sektorze gości – tego się nie widuje na obiektach okręgówki. Jeśli mielibyśmy oceniać tylko kibiców, to Dyskobolia powinna być zdecydowanie wyżej. Czekam niecierpliwie aż na ich drodze stanie ponownie licząca się ekipa – może np. Wiara Lecha w następnym sezonie? 
 
 
Druga połowa zaczęła się na dobre od przypadkowej bramki dla Dyskobolii. Wrzutka z lewej i samobój! Wielu kibiców myślało, że będzie już pozamiatane i gospodarze nie podniosą się. Kibice z Grodziska odpalili race i rozpoczęli triumfalne śpiewy. Jednak prowadzenie 0-2 potrafi rozleniwić, zwłaszcza w sytuacji, gdy zespół gospodarzy jest bardziej zdeterminowany, żeby zdobyć 3 punkty. W bezsensownej sytuacji w środku boiska jeden z piłkarzy z Grodziska dostał drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartkę. Zieloni po stracie jednego gracza wycofali się i czekali na ataki przeciwnika. Po rzucie rożnym Sokół w zamieszaniu zdobył bramkę kontaktową na 1-2, a później doszło do kontrowersji, która właściwie ustawiła mecz – faulu w polu karnym Dyskobolii. Czy był faul? Skłaniam się ku temu, że był ale raczej na podstawie rozmowy z obserwatorem już po meczu. Rzut karny został zamieniony na gola, a celebracja tego trafienia wymknęła się trochę spod kontroli. Otóż strzelec podbiegł do sektora kibiców gości i pięknie się ukłonił, co mogło zostać odebrane jako prowokowanie.
 
 
Zostało w tym momencie kilka minut do końca. Kibice gospodarzy, w tym przede wszystkim kilku menelików na parterze, oraz jeden krewki pan na piętrze postanowili dołożyć swoją cegiełkę do prowokacji gości. Pan na piętrze był nawet na tyle pomysłowy, że podszedł do barierki i ściągnął spodnie wypinając się w stronę sektora gości. Tego było już za wiele – w stronę trybuny poleciały butelki i petardy hukowe. Nie zapomniałem “podziękować” temu panu po meczu za jego idiotyczne zachowanie. Na trybunie pojawiły się oddziały policji. 
 
Mecz od tego momentu toczył się właściwie tylko w okolicach pola karnego Dyskobolii – Sokół nie ustawał w atakach i chciał zgarnąć pełną pulę. To był już doliczony czas gry, sędzia przedłużył trochę spotkanie, bo służby porządkowe musiały w końcówce usuwać szkło z boiska. Zadecydowało trochę szczęścia i dobre podanie ze środa boiska. Piękny strzał z woleja i szał radości na trybunach w Pniewach! 3-2! Sokół wygrał mecz, który wydawał się już przegrany – zaprezentował hart ducha, który zapewnił ostateczne zwycięstwo nad faworyzowaną Dyskobolią.
 
 
Lokalni kibice, a właściwie pijaczki szukający mocnych wrażeń próbowali jeszcze sprowokować przyjezdnych do próby forsowania kordonu policji, ale ci byli na tyle mądrzejsi, że poprzestali na wyzwiskach. Rozeszli się więc spokojnie do autokarów. Z punktu widzenia czystko kibicowskiego – pozostawili po sobie dobre wrażenie.
 
Nie ukrywam, że w drodze powrotnej byłem bardzo zadowolony z tego wyjazdu – było tu wszystko – emocje na boisku i poza nim, pięć bramek, czerwona, karny, ciekawy stadion, kibice i paskudna pogoda. 
 

 
Radosław Stroiwąs

Recent Posts

Instagram

 

PF.jpg

budzik

 

 

mojfyrtel logo png

 mojeWronkiWersjaPlakatowa 2

 

 

Chcesz nas zaprosić na mecz swojej drużyny?

A może chciałbyś do nas dołączyć?

W tych i w każdych innych sprawach pasujących do tematyki strony piszcie śmiało na:

[email protected]