Lech Poznań – Wisła Płock
Ekstraklasa
Ilość widzów: 16 600
Data: piątek, 26 lipiec 2019 20:30
Lokalizacja: Poznań – Stadion Miejski
Nowy sezon, nowe nadzieje. Tak podchodzono do pierwszego domowego meczu Lecha Poznań z Wisłą Płock.
Lech latem przeszedł ogromną rewolucję kadrową. Klub opuścili chociażby Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Piotr Tomasik, Nikola Vujadinovic, Jasmin Buric czy Matus Putnocky, a nowymi zawodnikimi Lecha zostali Karlo Muhar, Djordje Crnomarkovic, Lubomir Satka, Mickey Van der Hart i młodzi powracający z wypożyczeń Tymoteusz Puchacz, Jakub Moder czy Paweł Tomczyk. Kadra została więc przewietrzona i po sparingach można było mieć nadzieję, że zmierza w dobrym kierunku. W klubie przestano mówić o mistrzostwie, pucharach i oczekiwaniach. Po prostu było hasło grajmy i zobaczymy co to da. Już pierwszy zremisowany mecz z Piastem Gliwice pokazał, że jest szansa na dobry wynik w następnych meczach. Na mecz z Wisłą Płock pofatygowało się ponad 16 500 widzów co jak na okres wakacyjny i mizerną atmosferę w poprzednich sezonach było całkiem poprawnym wynikiem.
“Mistrzostwa, puchary, to tylko dodatki. My chcemy miłości, wiary walki” – taką oprawę ubarwioną niebiesko-białymi dymami zaprezentowali kibice Lecha przed meczem. Chyba mało kto się spodziewał, że gracze Lecha tak mocno wezmą to sobie do serca, bo walki, zaangażowania tego dnia Lechowi odmówić nie można było. Wynik spotkania szybko otworzył Darko Jevtić, pewnie wykorzystując rzut karny podyktowany po faulu bramkarza Wisły na Pawle Tomczyku. Bardzo szybko Lech tego dnia stracił Tymka Klupsia, który uszkodził staw skokowy i został zniesiony na noszach. W jego miejsce wszedł Tymek Puchacz, który naprawdę dał radę. Lech do końca pierwszej połowy przeważał i miał szansę na podwyższenie wyniku, ale chociażby strzał Jevticia trafił w poprzeczkę. Druga połowa za to rozpoczęła nam się od ataków gości z Płocka, ale natarcie zostało przetrwane i dalej to Lech ponownie przeważał, co udokumentował w 72 minucie. Wprowadzony chwilę temu Gytkjaer otrzymał kapitalne podanie od Jevticia i takiemu snajperowi nie wypadało zmarnować takiej okazji. Mieliśmy 2:0 i Lech był bardzo blisko zdobycia trzech punktów. Potem z kontuzją zszedł z boiska obrażany przez cały mecz Jakub Rzeźniczak. Teoretycznie powinno być mi go szkoda, ale za takie chamskie wpisy nie jest mi go w ogóle żal i jeśli ma ochotę to mam jutro łazienkę do posprzątania także go zapraszam, skoro taki mądry w gębie! Gdy w 88 minucie drugą zółtą kartę, a w konsewkwencji czerwoną zobaczył Crnomarkovic wydawało się, że mamy koniec meczu i Lech będzie już bronił wyniku 2:0. Tymczasem nic z tego, co było szokiem dla wielu. Lech ruszył do przodu i najpierw Kamil Jóźwiak, a potem Gytkajer ustalili wynik meczu na 4:0.
Na trybunach zapanowała istna euforia. Zwykła wygrana z Wisłą Płock wyglądała jakby dosłownie brakowało nam ostatniego kroku do Mistrzostwa Polski. Naprawdę wielkie brawa dla Lecha za grę do końca, za dobicie leżącego przeciwnika, za walkę i zaangażowanie. Nikt tego dnia na boisku nie może mieć sobie nic do zarzucenia. Naprawdę ogromną dawkę optymizmu Lech dał tego dnia swoim kibicom i wierzę, że za miesiąc, dwa miesiące nadal wszystko będzie na tym samym poziomie. Na boisku, na trybunach i w korytarzach klubowych. Dziś naprawdę w końcu wyglądało to tak, że wszyscy ciągniemy wózek w jedną stronę. Oby tak dalej!
Lech Poznań – Wisła Płock 4:0 (1:0)
Darko Jevtić 13k., Christian Gytkjær 72,90+2, Kamil Jóźwiak 90
Lech: Van der Hart – Gumny, Crnomarković, Rogne, Kostewicz, Muhar, Tiba, Klupś (Puchacz 19), Jevtić (Marchiwński 82), Jóźwiak, Tomczyk (Gytkjaer 62)
Wisła: Żynel – Rzeźniczak (Stefańczyk 81), Marcjanik, Uryga, Tomasik, Sielewski, Milasius (Nowak 32), Rasak, Furman, Szwoch, Zawada (Riicardinho 70)
żółte kartki: Crnomarković, Jóźwiak – Rasak, Milašius.
czerwona kartka: Djordje Crnomarković (88. minuta, Lech, za drugą żółtą).
foto: Irek Pindral