Pogrom Luboń – Orzeł Rostarzewo
B-klasa
Grupa: Poznań III
Ilość widzów: 25
Data: niedziela, 11 wrzesień 2016 11:00
Lokalizacja: Luboń
Trzecia płyta w karierze każdego zespołu jest tą najtrudniejszą. Albo będzie przełomowa, albo zacznie się ostry zjazd i kapela się rozpadnie. Po tym poznaje się, czy muzycy mają jeszcze pomysł na grę i czy chcą wspólnie iść w tym samym kierunku. Trochę podobnie jest z drużynami piłkarskimi. Pierwszy sezon na całego, na adrenalinie, w drugim emocje trochę opadają, ale od trzeciego zaczyna się prawdziwa praca. Żmudna, monotonna – trening po treningu. Pogrom Luboń zaczyna właśnie swój trzeci sezon.
Widziałem na żywo na stadionie przy Rzecznej w Luboniu debiut Pogromu w pojedynku ze Skrą Otusz (1-15), która później awansowała bez porażki do A-klasy. To jak ciężkie są pierwsze mecze najlepiej wiedzą niedawni debiutanci z Jadwiżańskiego KS. Cały debiutancki sezon udało się zamknąć na przedostatnim miejscu, przy 109 bramkach straconych. Drugi sezon w historii klubu to dobre, ósme miejsce, 15 punktów i właściwie nie odbiegający od innych zespołów dorobek bramkowy (no, może trochę mało strzelonych goli). Rozpoczęty niedawno sezon jest jak już wspomniałem trzecim w historii klubu. Po tygodniu pauzy, w swoim pierwszym de facto meczu Pogrom przegrał 3:4 z Pieczarką Wielichowo. Taki wynik, “na styk” powoduje sytuacje, że zespół jest tak naładowany energią, że następny mecz mógłby zagrać właściwie piętnaście minut później. Ciężko wtedy wytrzymać cały tydzień oczekiwania na kolejne spotkanie. Dzisiaj więc Pogrom miał być głodny zwycięstwa, walczący o każdą piłkę, jak pokazał czas, nie zawiodłem się.
Dzisiejszy przeciwnik ekipy z Lubonia to Orzeł Rostarzewo. Drużyna Orła, która na obecny sezon przeskoczyła z grupy IV do III poznańskiej B-klasy, rozpoczęła od remisu na swoim obiekcie z Lasem Puszczykowo. W drugim meczu Orzeł pokonał również u siebie Jastrzębia Rudniki aż 5-2. Jako że jeszcze dwa sezony temu Orzeł grał w A-klasie, a ostatni sezon w ich wykonaniu to bardzo dobre trzecie miejsce, należało upatrywać delikatnego faworyta dzisiejszego pojedynku właśnie w piłkarzach z Rostarzewa.
Weekend 10/11 września był w zasadzie podsumowaniem kilku ostatnich dni, jeśli chodzi o pogodę. Piękne słońce, ani jednej chmurki i afrykańskie wręcz upały. Już wiecie o czym mówię – w Luboniu nie ma żadnej osłony od słońca – w niedzielny poranek ustawia się ono idealnie za plecami i spieka niemiłosiernie. No cóż, krem z filtrem, czapka na głowę, żeby tylko nie wyglądać po meczu jak dawny lider Samoobrony. Kilka minut przed 11 sędziowie pojawili się na boisku i mogliśmy zaczynać.
Pierwsza minuta należała do gości. Tak, minuta, nie minuty. Oddali strzał wzdłuż linii bramkowej i na tym właściwie zakończyli “kanonadę”. Piłkę przejął Pogrom i od tego momentu przecierałem oczy ze zdumienia! Dokładne zagrania, wyjścia na skrzydło, wrzutki, kontry i przede wszystkim – przejęcia! Gospodarze grali jak z nut, ale nadal gdzieś z tyłu głowy miałem to 1-15 i nie dopuszczałem do siebie myśli, że to może trwać jakoś dłużej niż przez kilka minut. A jednak! W czwartej minucie udało się strzelić na 1-0. Chwilę później rzut rożny i powinno być 2-0, ale co się odwlecze… bramkę na 2-0 Pogrom strzelił w 17. minucie meczu.
W szeregach gości czuć było lekki szok. Stali przez chwilę i patrzyli na siebie z niedowierzaniem. Część kibiców jeszcze pojawiała się na stadionie. Jeden z nowoprzybyłych dosiadł się do swoich znajomych, nawiązali taki oto dialog :
– siema, ile jest?
– dwa dla naszych.
– no jak chuj…
No właśnie. Ataki gości zintensyfikowały się. Raz po raz atakowali na różne sposoby – strzały z dystansu, z bliska i z rzutu wolnego, ale bramkarz Pogromu pozostawał niepokonany. Okazje do wykazania się miał też bramkarz Orła. Świetnie obronił strzał z najbliższej odległości, ale kilka minut później, gdy Pogrom rozegrał ładnie z prawej był bez szans. Inna sprawa, że nie można mieć wielkich pretensji do bramkarza, przy strzale z trzech metrów! Gdzie była obrona? Pogrom skończył strzelać w pierwszej połowie po czwartej bramce, która padła już w doliczonym czasie. 4-0 a więc dość niespodziewany nokaut do przerwy. Odniosłem wrażenie, że Pogrom przestał strzelać tylko dlatego, że pan w czarnym zarządził przerwę. Po wznowieniu mieli kontynuować ostrzał bramki Orła.
W przerwie Pogrom zszedł do szatni a goście usiedli pod drzewami kilkanaście metrów za boiskiem. Słychać było jak motywują się na drugą połowę, w końcu stadiony świata już nie takie wyniki widziały. Odrobić 4:0? Trzeba po prostu szybko strzelić gola.
Sęk w tym, że na początku drugiej połowy to Pogrom szybko strzelił gola. Co prawda goście odpowiedzieli kilkanaście sekund później, ale różnica okazała się za duża, żeby skutecznie gonić wynik. Zwłaszcza, że Pogrom strzelał kolejne gole! Tak, tak! Sprawa wyłonienia zwycięzcy tego meczu została właściwie załatwiona w kilkanaście minut po wznowieniu gry po przerwie. W 66. minucie meczu było już 10-1! Ostatecznie gościom udało się jeszcze strzelić, ale i stracić też. Wynik tego jednostronnego meczu : 11:2.
Strzelcy wszystkich bramek dla Pogromu :
Bartek Matuszalski 4
Dawid Kubiak 3
Jacek Pempera 1
Mateusz Lulka 1
Maciej Matuszalski 1
Łukasz Kałużny 1
Po takim laniu mogę się poszczycić tym, że widziałem na żywo najwyższą porażkę w historii Pogromu, ale też i najwyższe zwycięstwo. Warto zobaczyć gole z tego meczu, bo w wielu z nich zobaczymy nowy, świeży styl gry Pogromu – szybkie akcje skrzydłami, “łamanie” do środka i dokładne rozegranie połączone ze strzałem. Jeśli grają długie piłki, to nigdy “na aferę”, wydaje się to zawsze przemyślane, dokładne. Piłki za obrońców, na wolne pole, szybko i piekielnie precyzyjnie – to broń Pogromu.
Są tacy, którzy mogliby uważać, że takie zwycięstwo to przypadek, ale ja sądzę, że to są zwyczajnie efekty treningu. Piłkarze z Lubonia wiedzą co mają robić na boisku i zwyczajnie podczas gdy wykorzystują wyuczone wcześniej schematy. “Przecież widzicie jakim grają schematem!” darł się na kolegów kapitan Orła, ale niewiele to dało, bo Pogrom był do bólu skuteczny. Na tym poziomie wiele zależy od dwóch czynników – dokładności i wybiegania. Dzisiaj oba te atuty były po stronie Pogromu.
Specjalne wyróżnienie za ten mecz ląduje jednak do cichego bohatera – bramkarza, który w decydujących momentach zachował zimną krew i bronił w sytuacjach zdawałoby się niemożliwych. Gdyby Orzeł strzelił te dwa, trzy gole do przerwy, to jestem pewien że wyglądałoby to zupełnie inaczej po wznowieniu. A tak? Pogrom drugą połowę zagrał na takim luzie, że inne ekipy mogłyby się od nich uczyć.
Lubonianie przeszli długą drogę, od solidnych lań na początku do katowania innych ekip obecnie. Osobiście liczę na to, że to będzie naprawdę przełomowy sezon dla Pogromu i powalczą mocno o “pudło”. Gdy robiłem trochę ponad dwa lata temu relację z debiutu tego klubu słyszałem w wielu miejscach prześmiewcze “nazwa zobowiązuje”. Teraz znów można to powiedzieć, ale w zupełnie innym znaczeniu i to jest myślę jedno z największych zwycięstw Pogromu.
Orzeł Rostarzewo cierpi z kolei na to, co większość klubów niższych lig – brak regularności. Remis, zwycięstwo w niezłym stylu a teraz lanie. O co chodzi? Czyżby syndrom niedzielnego poranka? Jestem ciekaw ich kolejnego meczu, bo momentami pokazywali niezłą piłkę, ale tylu błędów w obronie niestety nie da się odrobić na żadnym poziomie.