Pogrom Luboń – Odlew Poznań
B-klasa, gr.II
26.04.2015 – stadion miejski w Luboniu
widzów ok. 30
B-klasowe El-clasico w Luboniu. Spotkanie Pogrom Luboń – Odlew Poznań, to jest takie wydarzenie na którym nie było opcji żeby zabrakło kogoś z naszej redakcji. Pogrom nadal oczekiwał na pierwszą wygraną w swojej historii i patrząc na to, jak ich gra poprawiła się na wiosnę, szansa na to, że stanie się to właśnie w spotkaniu z Odlewem była spora. Odlew to jednak ekipa z gigantycznym już doświadczeniem na tym poziomie rozgrywkowym i jasne było, że “tanio skóry nie sprzedadzą”. A jak było w rzeczywistości? Zapraszam!
Piękna słoneczna niedziela, brak ruchu na ulicach i po niecałych piętnastu minutach od wyruszenia z domu zameldowałem się na świetnie nam już znanym stadionie w Luboniu. Jako, ze zjawiłem się kwadrans przed meczem byłem pierwszą osobą jaka ulokowała sie na trybunach (finalnie to spotkanie oglądało jakieś 30 osób). Oba zespoły intensywnie się rozgrzewały, Pogrom skupiał sie na rozciąganiu się, a Odlew najpierw uprawiał biegi interwałowe, a potem przez kilka minut trenowali rzuty rożne. Oba zespoły tuż przed pierwszym gwizdkiem zebrały się w swoich kręgach i motywowali się do wygrania tego hitowego starcia.
Punkt 11:00, sędzia przypominąjacy słynnego Pierlugi Collinę dał sygnał do rozpoczęcia gry. Od początku przewagę zyskali sobie goście. Co prawda najczęściej wyglądało to na zasadzie grania długiej piłki za obrońców, kilka razy sędzia boczny złapał Odlew na spalonych, ale raz po raz stwarzało to zagrożenie. Pogrom chciał grać zdecydowanie bardziej kombinacyjnie ale niewiele dobrego z tego wynikało.
Po 25 minutach jedna z typowych tego dnia akcji Odlewu stworzyła kapitalną sytuację “sam na sam”, ale Kaban zamiast przylutować, chciał chyba wejść z piłką do bramki, i wszystko spaliło na panewce. Chwilę później doszło do zderzenia napastnika Odlewu i obrońcy Pogromu w polu karnym gospodarzy. Sędzia jednak nic nie odgwizdał co spotkało się z ostrą reakcją ławki Odlewu, którzy głośno artykułowali że w tym wypadku gościom należał się rzut karny.
W 35 minucie najlepszą sytuację w tej połowie do zdobycia bramki mieli gospodarze. Najpierw po rzucie rożnym piłka mineła wszystkich łącznie z bramkarzem, ale zabrakło w polu bramkowym snajpera typu Bartosz Ślusarski. Z tej samej akcji dosłownie dziesięć sekund później po podaniu w pole karne, trzy metry przed bramką znalazł sie już zawodnik Pogromu, ale zamiast po prostu kropnąć piłkę do bramki, praktycznie podał ją w ręce dobrze interweniującego Szafira. Sytuacja ta zemściła się kilka minut później, gdy znowu po długiej piłce trafiła pod nogi Kabana i tym razem nie zmarnował już okazji i wyprowadził Odlew na prowadzenie 1-0.
Do przerwy nic się już nie zmieniło i to Odlew zasłużenie prowadził jedną bramką. Druga połowa zapowiadała się więc jeszcze ciekawiej, gdyż liczyłem na to, że Pogrom jednak zmusi sie do większego wysiłku i lepszej gry i będą chcieli tego dnia odnieść swoje pierwsze zwycięstwo w historii.
Szybko jednak ta teoria kolokwialnie mówiąc “poszła sie jebać”. Od początku to znowu Odlew miał przewagę i ich druga sytuacja w tej połowie zakończyła się bramką, którą zdobył Forest. Chwilę później mogło być już 3-0, ale do tego trzeba by umieć strzelić do pustej bramki z dwóch metrów.
Od tego momentu dominacja Odlewu praktycznie nie podlegała już żadnej dyskusji. Pomimo tego, że trener co chwila pokrzykiwał, że mecz jeszcze nie jest wygrany to patrząc na boisko ciężko było oczekiwać jakiegoś nagłego zwrotu akcji. No i nie dokonał się on, a to właśnie Odlew dobił rywala, a konkretnie zrobił to Kaban dwukrotnie jeszcze umieszczając piłkę w siatce bramkarza Pogromu, zaliczając tym samym hattrick i mecz zakończył się wynikiem 4-0 dla gości!
Pogrom więc jednak nie odniósł swojego premierowego zwycięstwa i zapewne na taką szansę przyjdzie im poczekać do meczu z Okoniem Sapowice. Naprawdę po pierwszych wiosennych meczach i po tym jak strzelali bramki nawet drużynom z Otusza i Kiekrza liczyłem z ich strony na więcej. Odlew wygrał pierwszy mecz na wyjeździe od ponad roku i ciągle mają szanse na wyrównanie (a może i nawet poprawienie) swojego najlepszego wyniku w historii jakim było zajęcie ósmego miejsca w tabeli.
Na koniec na uwagę zasłużył jeszcze sędzia główny tego wydarzenia, który bardzo energicznie zakończył to spotkanie. Podobno jest to jego popisowy numer. Widać zresztą było, że dobrze zna się szczegolnie z zawodnikami Odlewu i że lubi swoją robotę.
Łukasz Duszczak