Sokół Rakoniewice – Lipno Stęszew
Klasa Okręgowa
Grupa: Poznań Zachód
Ilość widzów: ok. 100
Data: sobota, 19 sierpień 2017 16:00
Lokalizacja: Rakoniewice
Drugim punktem soboty była pierwsza kolejka zachodniej klasy okręgowej i mecz Sokół Rakoniewice – Lipno Stęszew.
Do Rakoniewic dotarliśmy po ponad półgodzinnej jeździe z Nowego Tomyśla. Znalazenie boiska nawet pomimo włączonego GPS’a nie było takim łatwym punktem. Żeby na nie dojechać, trzeba przebrnąć przez kawałek nieutwardzonej drogi na samym końcu miasta, a że wjechaliśmy jeszcze nie od strony stacji kolejowej to chwilę nawet zaczęliśmy wątpić czy aby na pewno jesteśmy na dobrej trasie. Jednak po dojechaniu na miejsce okazało sie, że w Rakoniewicach mamy bardzo ładny kompleks sportowy z boiskiem osadzonym w lesie, a obok orlik, boisko do koszykówki i rampa do jazdy na desce. Same Rakoniewice jako miasto także zrobiło na nas pozytywne wrażenie.
Boisko mimo, że wyglądało na zmęczone czasem to przygotowane było bardzo dobrze, i żadnych większych hopek czy uchybień nie zauważyliśmy, a linie namalowane były wrecz perfekcyjnie prosto. Jedynyą rzeczą która zwróciła naszą uwagę była latarnia, która wypadała w środku wyznaczonego miejsca do poruszania się dla trenera gości. Dużym plusem jest to, że znowu mieliśmy do czynienia z zadaszonymi miejscami. Był jednak mały minus, gdyż przez to, że boisko jest tak osadzone w lesie, to trybuny są już typowo niemalże w środku lasu, a tego dnia komary mocno dały o sobie znać.
Mecz nie miał dla nas faworyta bo obie drużyny to w ostatnich latach drużyny raczej środka tabeli z tendencją do jej niższej połowy. W barwach Lipna tego dnia zobaczyliśmy drugiego byłego gracza Lecha Poznań, mianowicie Macieja Scherfchena. Maciej w przeciwieństwie do Michała Golińskiego raczej zgubił kilogramy od swoich ostatnich występów i wyglądał naprawdę dobrze. Scherfchen w drużynie ze Stęszewa pełni rolę środkowego obrońcy.
Jako pierwsi dobrą szansę na zdobycie bramki mieli goście, ale strzał został wybity niemalże z linii bramkowej. Potem mecz strasznie się zaostrzył. Obie strony wzajemnie się punktowały i zbierały żółte kartki. Gdzieś ok. 20 minuty byłem gotów przyjąć zakład, że na pewno któryś zespół nie dokończy tego meczu w pełnym składzie (jak sie okazało, dobrze że nikt takowy sie nie znalazł kto chciałby w ten zakład wejść). I tak w sumie mijała cała połowa. Mecz był znacznie żywszy od oglądanego parę godzin wcześniej w Nowym Tomyślu, ale sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, a stanowczo za dużo było sytuacji stykowych, fauli, brzydkich odzywek i tego typu spraw. Niemniej mimo takiego obrotu sprawy, odnosiło się wrażenie, że sędzia panuje nad tym meczem wbrew opinii lecących z trybun.
Druga połowa zaczęła nam się od sporej kontrowersji. W 49 minucie wycięty w polu karnym był ewidentnie gracz Lipna Stęszew, ale sędzia stojący naprawdę blisko rzutu karnego nie podyktował. Naszym zdaniem spory błąd, godny Steviego Wondera. Sytuacja ta jednak mocno napędziła graczy ze Stęszewa i mieli w nastepnych minutach dwie świetne okazje do zdobycia bramki. Najpierw ładny strzał z daleka, piękną paradą obronił bramkarz Sokoła, a potem strzał z bliskiej odległości został zablokowany. W 65 minucie miała miejsce sytuacja, która wzburzyła miejscową publikę. Wrzutka w pole karne gości zakończyła się interwencją bramkarza Lipna, który powalił gracza gospodarzy na murawę. Sędzia pierwotnie podyktował rzut karny, ale po konsultacji z arbitrem liniowym odgwizdał jednak rzut wolny dla gości. Co widział sędzia boczny? Spalony? Faul na bramkarzu? Ciężko ocenić i nie udało nam sie tego dowiedzieć, ale w naszej perspektywie mieliśmy 1-1 w niepodyktowanych karnych. Gracz powalony w tej akcji musiał zejść z boiska i już do samego końca był opatrywany przez klubowego lekarza. Wiązanka jaka poszła wtedy z trybun w kierunku sędziego nadaje się do osobnego obejrzenia.
Mecz znowu zrobił nam się ostry, ale w końcu doczekaliśmy się także bramek. W 80 minucie sędzia prawidłowo odgwizdal rzut karny dla Lipna, gdyż obrońca z Rakoniewiec przez swoje nieudolne wybicie zagrał piłkę ręką. Jedenastkę dla gości wykorzystał Tomasz Woźniak i zrobiło się 0-1. Sokół jednak absolutnie sie nie poddawał i mimo, że to dopiero pierwsza kolejka to zaciekle walczył do końca chociaż o remis. I to się udało. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Sokół miał rzut wolny z bocznej strefy, a w pole karne powędrował nawet bramkarz gospodarzy. Piłka po wrzutce i interenwecji bramkarza trafiła poza pole karne, ale tam czujnie zachował się Jakub Flieger, który ładnie przymierzył i umieścił piłkę w bramce. Po najładniejszym golu jakiego tego dnia widzieliśmy mieliśmy więc remis 1-1. Chwilę później sędzia skończył mecz.
Remis w tym meczu wydaje się być zasłużony. Trochę więce z gry mieli goście ze Stęszewa, ale Sokół sporo nadrabiał walką i ambicję. Czasem rzeczywiście ta gra była za ostra, a epitety z trybun w stronę sędziego nawet pomimo błędu zdecydowanie za mocne, ale to jest właśnie coś na co liczymy w tych meczach. Lokalny folklor i ambicja na boisku to dwa najważneisjze aspekty naszych wyjazdów, które chcemy zobaczyć. Tym razem było jedno i drugie, więc wyprawa do Rakoniewic naszym zdnaiem wypadła bardzo udanie.