Przyjaźń, wiara, walka – czyli słów kilka o KS Uchorowo
W ostatni weekend marca startuje wiosenna runda rozgrywek najniższej polskiej ligi piłkarskiej – na peryferyjne boiska powracają emocje towarzyszące meczom lokalnych drużyn. Mimo że klasa B jest zwykle zbudowana z amatorskich zespołów, grający w niej piłkarze zasługują na niemały podziw: wypełniają swój wolny czas grą w piłkę nożną, każdy weekend jest dla nich następną kolejkę rozgrywek, dni powszednie natomiast naznaczone są treningami pozwalającymi na utrzymanie dobrej formy fizycznej. Pomimo normalnego życia jakie wiedzie każdy z nich, raz w tygodniu jest jeden wyjątkowy dzień, w którym zakładają swe klubowe stroje i korki, wybiegają na boisko zmieniając się w piłkarzy. Choć nie jest łatwo pogodzić codzienność z pasją, w którą wkładają nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim swe serca, piłkarze lokalnych drużyn są dumni z tego, że grają w swych klubach. Najważniejszym celem w ich piłkarskim życiu jest zdobycie trzech punktów dla ukochanego zespołu. Jednymi z wielkiego grona takich zapaleńców są zawodnicy klubu z Uchorowa grającego w II grupie okręgu poznańskiego.
W tej małej wiosce leżącej w gminie Murowana Goślina mieszka kilka osób o wielkim sercu, dzięki którym w 2015 roku powstał klub piłkarski KS Uchorowo, a nieużywane od wielu lat boisko znajdujące się w opłakanym stanie przekształciło się w miejsce, na którym regularnie rozgrywane są mecze i treningi. Założyciele klubu, do którego grona zaliczali się prezes Wiesław Kołodziej, Piotr Piątkowski, kierownik Zbigniew Nowak, sołtys Krystyna Nowak, a także zawodnicy związani ze sobą już od wielu lat dzięki grze w gminnych rozgrywkach, stanowili zgrane grono przyjaciół, dzięki czemu udało się wybudować szatnie, załatwić sprawy urzędowe związane z powstaniem klubu i przede wszystkim pobudzić lokalną społeczność do wspierania inicjatywy.
Pierwszy sezon KS Uchorowo w klasie B pełen był wzlotów i upadków. Zasada jaką kierowali się piłkarze z Uchorowa w gorszych momentach pozwoliła im powoli budować silną drużynę: wszyscy zgodnie uważali, że gdy jest się na szczycie można tylko spadać w dół, lepiej zatem powoli wspinać się coraz wyżej po ligowej drabince, nabierać doświadczenia i przede wszystkim jeszcze lepiej organizować się na boisku. Pozytywne myślenie, wola walki i ciężka praca sprawiły, że swój pierwszy sezon KS Uchorowo zakończyło na dobrym, szóstym miejscu. Po gorszej jesiennej rundzie, wiosną Uchorowianie chwycili wiatr w żagle, odnosili zwycięstwo za zwycięstwem. O tym, że w ligowym beniaminku doszło do przełamania niewątpliwie świadczą statystyki. Jesienią piłkarze z Uchorowa odnieśli tylko trzy zwycięstwa i siedem porażek, wiosną natomiast sukcesywnie odrabiali straty. Statystyki znacznie się poprawiły – tylko jedna porażka, dwa remisy i aż sześć zwycięstw. Można pokusić się o stwierdzenie, że Uchorowianie chcieli pokazać swym przeciwnikom , z którym w rundzie jesiennej przegrywali, że spędzili zimę na solidnej pracy i stanowią drużynę będącą dla wszystkich godnym, a przede wszystkim równym przeciwnikiem. Niewątpliwie przyczyniło się do tego zmienienie sztabu szkoleniowego – głównodowodzącym drużyny z Uchorowa został Grzegorz Panowicz, który swym doświadczeniem wspierał młodszych kolegów. Ponadto zawodnicy zgrali się ze sobą do tego stopnia, że zaczęli porozumiewać się na boisku bez słów. Wielu z nich wywalczyło sobie miejsca w czołowej jedenastce, ale po piętach ciągle depczą im pozostali. Wpływa to na nieustanną chęć dążenia do ulepszania swej gry i samodoskonalenia.
Sezon 2016/2017 rozpoczął się od wyjazdowego zwycięstwa, dzięki czemu zespół z Uchorowa doszedł do wniosku, że kontynuują dobrą passę z poprzedniego sezonu. Siedem zwycięstw, jeden remis i cztery porażki, które KS Uchorowo traktuje jako wyzwanie do stawania się jeszcze lepszymi zawodnikami są całkiem dobrym wynikiem. Zimowanie piłkarze spędzają na czwartym miejscu – tuż poza podium – głód zwycięstw jest wielki, a przygotowania do nowej kolejek trwają w pełni. Sparingi rozgrywające się w najbliższym czasie, a także turnieje charytatywne w jakich uczestniczy większość zawodników, sprawiają, że Uchorowianie nie wychodzą z wprawy. Cotygodniowe treningi to dla nich zdecydowanie za mało.
Pisząc o KS Uchorowo nie sposób nie wspomnieć o ich dwunastym zawodniku. Na każdym meczu w Uchorowie zjawia się bardzo wiele osób uzbrojonych w szaliki lokalnego klubu. Kobiety i mężczyźni w każdym wieku ramię w ramię dopingują swych synów, braci, mężów, ojców, życiowych partnerów i przyjaciół. Liczne grono wędruje za klubem po całym okręgu, zjawiają się na meczach wyjazdowych i stanowią prawdziwe wsparcie, gdy coś idzie niezgodnie z planem, jaki chłopcy wymarzyli sobie zanim wyszli na boisko. Jednak, ponoć przed każdym meczem, jeden z najwierniejszych kibiców KS Uchorowa czuje unoszący się wokół boiska zapach zwycięstwa… Jak widać metafizyka nie opuszcza także peryferyjnych rozgrywek, a efektowne bramki i niesamowite emocje można przeżyć nie tylko na światowej sławy stadionach. Swą przygodę z piłką nożną warto zacząć od tych najmniejszych klubów, bo to właśnie w nich serce do walki jest największe, a podstawowymi wartościami jest przyjaźń, wiara i nadzieja na kolejne trzy punkty.