Jurand Koziegłowy – Clescevia Kleszczewo
A-klasa
Grupa: Poznań I
Ilość widzów: 15
Data: niedziela, 28 maj 2017 10:00
Lokalizacja: Owińska
W niedzielny upalny poranek Jurand Koziegłowy podejmował w Owińskach Clescevię Kleszczewo.
Było to ważne spotkanie w kontekście walki o utrzymanie w tej grupie A-klasy. Ostatecznie Jurand wygrał to spotkanie 2-1 i na tym normalnie zakończyłbym tą mini relację, ale tu jednak będzie inaczej bo mecz miał mocno nietypowy przebieg i bynajmniej nie chodzi tu o względy sportowe.
Zaczęło się szybko bo nietypową akcją z 7 minuty. Zawodnik Juranda – Jabłecki zdecydował sie na lob bramkarza gości z własnej połowy i mimo pościgu za piłką ta wylądowała w bramce. I teraz dopiero zaczyna się akcja. Gracz Juranda, który też gonił piłkę w razie dobitki nie wyhamował i wpadł do bramki. Chwycił się siatki i…bramka spadła na ziemię…Dużo dziwnych akcji widzieliśmy, ale coś takiego? Inna sprawa jest taka, że sędzia długa zastanawiał się czy w ogóle bramkę uznać, ale ostatecznie wskazał na środek boiska. I teraz tak, powstaje pytanie czy i jak sędziowie sprawdzili ten fakt przed meczem, bo z opadającymi bramkami mecz chyba w ogóle nie powinien się zacząć. Oczywiście okazało się, że druga bramka też stoi na słowo honoru i trzeba je przymocować od tyłu kotwami, co odbyło się w przerwie, a powinno się odbyć chyba od razu po tym jak jedna bramka padła. Sędzia powinien momentalnie przerwać mecz i zarządzić naprawę tego stanu rzeczy. Jesli nie było możliwości, należało przerwać zawody! W ogóle nie ukrywajmy tego, ale gdyby ta bramka spadła na kogoś, czy to zawodnika, czy kogokolwiek to Jurand chyba nie wypłacił by się za szybko, bo to jest zagrożenie zdrowia i życia! Warto dodać, że mecz nie wiadomo czemu odbył się na bocznym boisku, a nie na głównej płycie.
Od tego momentu gra bardzo się zaostrzyła i odbywało się wzajemne kopanie. Mimo wszystko do przerwy wyglądało, że sędzia jakoś nad tym wszystkim panuje. Po przerwie jednak, a szczególnie po bramce dla Clescevii w 52 minucie sędziowie zaczęli odstawiać dziwne numery. Sędzia zaczął gwizdać faule, nie do końca takie jakie były, a graczom Clescevii zaczęły mocno puszczać nerwy co było widać w poczynaniach, a Jurand wykorzystał to i dziesięć minut przed końcem po strzale Krajewskiego objął prowadzenie 2-1, którego nie wypuścił już do końca. Clescevia mecz kończyła w dziewiątkę, bo na koniec nerwy puściły im już całkowicie i poszło za dużo pyskowania w stronę sędziego. Gra była także przez Juranda przedłużana, ale to dość znana taktyka na większości boisk niezależnie od klasy rozgrywkowej.
To tyle z tego meczu. Patrząc na to jak skrupulatny jest Jurand w kwestii sprawdzania tożsamości zawodników i wszelakich regulaminów, co oczwyiście popieramy, bo uważamy że jeśli w meczu z Maratończykiem Brzeźno w barwach gości zagrali zawodnicy nieuprawnieni to jasne, należał się walkower. Jednak w tym momencie warto też przyjrzeć się temu czy w takich warunkach mecz w ogóle powinien się zacząć i odbyć.